Nazywała się Tidbit (samica rekina żarłacza czarnopłetwego – carcharhinus limbatus). Prowadziła samotne życie w Virginia Aquarium (w USA). Niestety, umarła przed porodem, razem ze swoim nienarodzonym potomstwem. Naukowcy byli zaskoczeni, ponieważ Tidbit przez 8 lat była odizolowana od rekinów przeciwnej płci. Badania DNA potwierdziły przypuszczenia – nie znaleziono materiału genetycznego pochodzącego od ojca. To nie pierwszy znany przypadek dzieworództwa (partenogenezy) rekinów. Kilka lat temu w Nebrasce miało miejsce podobne wydarzenie. Po trzech latach życia w niewoli samica rekina młota urodziła młode. Do tej pory zdolność do partenogenezy udowodniono u prostych organizmów, oraz u niektórych gatunków ryb, płazów, ptaków i gadów. #LGBTwŚwiecieZwierząt
***
15.06.2020 –
LGBT+ w świecie zwierząt. Albatroski ciemnolice 🤗 W rejonie Hawajów, na wyspie Oahu, ich związki jednopłciowe stanowią 30% populacji ☀ Wynika to z napływu do populacji samic, które stanowią aż 60% wszystkich albatrosów. #LGBTwŚwiecieZwierząt
***
14.06.2020 – LGBT+ w świecie zwierząt. Amfibrion (ocellaris) błazenek – zależnie od potrzeb zmienia płeć 🙃 #LGBTwŚwiecieZwierząt
„10-letnia Sunmaya pracuje przy piecu ceglanym w Nepalu. Pracuje długie dni, robiąc cegły z gliny, dźwigając je, oddychając pyłem i dymem z kamieni oraz pieca. Jest wyczerpana, ma ciężką astmę i nie uczęszcza do szkoły z powodu pracy.”
Dzisiaj jest Światowy Dzień Walki z Pracą Dzieci ✋🏿✋🏾✋🏽✋🏼✋🏻
Mimo, że wiele już osiągnięto w tej sprawie, praca dzieci jest nadal obecna na całym świecie. Wszystkie dzieci, bezwarunkowo, powinny mieć zapewnioną edukację w przyszłości ❤
12 czerwca 2020 r. mija 91 rocznica urodzin Anne Frank (1929-1945). ′′Sprawię, że mój głos będzie słyszalny, wyjdę w świat i będę pracować dla ludzkości!” napisała #AnneFrank 11 kwietnia 1944 r. w swoim Dzienniku.
#Dziennik
Anne Frank jest tuż za biblią drugim najczęściej czytanym dziełem na
świecie. Żydowska dziewczynka, marzyła aby zostać pisarką. Prowadziła
Dziennik – pełen poruszających myśli – w notatniku otrzymanym na
urodziny od rodziców. Zmarła w obozie
koncentracyjnym Bergen-Belsen w wieku niespełna 16 lat – po ponad
dwuletnim ukrywaniu się w Amsterdamie z rodziną i przyjaciółmi rodziny. Z
jej rodziny przeżył holokaust jedynie ojciec. Po wojnie opublikował
pamiętnik córki uratowany przez pracownicę jego firmy – z miejsca
ukrycia, na tyłach domu, które musieli wcześniej opuścić.
Takie fotografie przyniosła moja znajoma z jednej ze szkół w Amsterdamie.
Jednym z wielu stresów dla małych i starszych osób transpłciowych bywa korzystanie z toalety (np. gdy dziewczynka urodziła się w części z ciałem chłopca lub na odwrót). Nie chcę, aby dzieci dowiadywały się, że to kim się urodziły jest nienaturalne, nienazwane, tabu, „nienormalne”, „nienormatywne”. Aby osamotnione borykały się z lękiem, upokorzeniem, cierpieniem. I nie obchodzi mnie poczucie estetyki jakiegoś posła Brudzińskiego, w imię której segreguje i wykreśla 2 miliony osób (tj. jaka Polska „jest dla niego najpiękniejsza”)
PS. Tymczasem borykamy się z największym lękiem i problemem na dziś: ochroną ciała i willi prezesa
Sylwetki i dokonania niektórych naukowczyń przedstawionych w książce „Pasja i Geniusz. Kobiety, które zasłużyły na Nagrodę Nobla” (41,49 zł) zostały zaprezentowane również na tym blogu.
EMPIK: „(…)
Autor niniejszej książki opowiada w dziesięciu rozdziałach o dziesięciu
kobietach, które albo zdobyły samodzielne i znaczące miejsce w dziejach
nauk ścisłych (np. Maria Skłodowska-Curie i jej córka Irene
Joliot-Curie), albo odegrały ważną rolę w życiu i działalności swoich partnerów – wybitnych uczonych (np. Mileva, żona Alberta Einsteina).
Jedne są bardziej znane, inne mniej. Obok Marii Skłodowskiej-Curie, Irene Joliot-Curie i Milevy Einstein są to: Clara Immerwahr-Haber, Harriet Brooks, Lise Meitner, Marietta Blau, Ida Tacke-Noddack, Maria Goeppert-Mayer oraz Chien-Shiung Wu.”
Dziś wiadomo oczywiście, że był morderczym tyranem, który zapoczątkował dwie największe zbrodnie w historii zachodniej półkuli: atlantycki handel niewolnikami i ludobójstwo Indian amerykańskich. Ale nie o to tylko chodzi.
Oto zaledwie garść konkretnych przypadków, przedstawionych w najnowszej biografii Laurence’a Bergreena „Kolumb: Cztery wyprawy” (Columbus: The Four Voyages) – o niewyobrażalnym okrucieństwie zadanym przez Kolumba i jego załogę podczas pobytu na Karaibach.
1/. Kolumb porwał kobietę na Karaibach i oddał ją członkowi załogi do gwałcenia
Bergreen cytuje Michele de Cuneo, uczestnika drugiej wyprawy Kolumba do Ameryki (str. 143):
„Gdy byłem na łodzi, schwytałem bardzo piękną kobietę, którą podarował mi admirał [Kolumb]. Zabrałem ją do kajuty. Była naga – jak to było w ich zwyczaju. Przepełniony byłem pragnieniem czerpania z niej przyjemności i usiłowałem zaspokoić swe pragnienie. Ona jednak nie chciała. I tak potraktowała mnie paznokciami, że żałowałam, iż w ogóle zacząłem. Wziąłem kawałek liny i mocno ją uderzyłem, a ona wydała z siebie tak niewiarygodne krzyki, że nie uwierzyłbyś własnym uszom. Na koniec jednak doszliśmy do tego, zapewniam cię, że pomyślałbyś, że wychowała się w szkole dla dziwek.”
2/. Na Hispanioli członek załogi Kolumba publicznie odciął Indianinowi uszy, aby zszokować innych i skłonić do poddania
„Po tym, jak zostali zaatakowani przez ponad 2000 Indian, podwładny Kolumba, Alonso de Ojeda, przyprowadził Kolumbowi trzech załapanych przywódców indiańskich. Obcięto im publicznie głowy. Ojeda nakazał też swoim ludziom pojmać kolejnego Indianina i w samym środku jego wioski „odciąć mu uszy”. W odwecie za to, że Indianie nie okazali się pomocni Hiszpanom, gdy ci chciali przeprawić się przez strumień”. (Bergreen, str. 170-171)
3/. Kolumb porwał i uczynił niewolnikami ponad tysiąc ludzi na Hispanioli
„Według Cuneo, Kolumb nakazał zatrzymanie 1500 mężczyzn i kobiet. 400 z nich zostało zwolnionych a 500 wysłano do Hiszpanii. Kolejnych 600 osób trafiło do niewoli hiszpańskich mężczyzn, pozostających na wyspie. Około 200 spośród 500 osób wysłanych do Hiszpanii zmarło podczas podróży i zostało wyrzuconych przez Hiszpanów do Oceanu Atlantyckiego.” (Bergreen, str. 196–197)
4/. Kolumb zmuszał Indian pod karą śmierci do zbierania dla niego złota
„Kolumb nakazał każdemu Indianinowi w wieku powyżej 14 lat dostarczanie Hiszpanom dużej ilość złota pod groźbą śmierci. W regionach o mniejszej ilości złota, mogli dostarczać bawełnę. Uczestnicy tego systemu mieli obowiązek „nosić na szyji wybity miedziany żeton, co stało się dla nich symbolem skrajnego upokorzenia”. (Bergreen, 203)
5/. Około 50 000 Indian popełniło masowe samobójstwo nie godząc się przestrzegać hiszpańskiego prawa
„Indianie zniszczyli zapasy chleba jakie mieli, aby ani oni sami, ani najeźdźcy nie mogli z nich skorzystać. Nastęnie popełnili śmierć skacząc z klifów, trując się korzeniami lub z głodu. Uciśnieni przez niemożliwy do wypełnienia obowiązek oddawania hołdu złota, nie byli już w stanie utrzymać swoich pól ani opiekować się chorymi, dziećmi i osobami starszymi. Popełnili masowe samobójstwo, unikając schwytania i zabicia przez chrześcijan. A także, aby uniknąć dzielenia się z nimi ziemią, polami, lasami, gajami, plażami i kobietami – przyszłością swojego ludu.” (Bergreen, str. 204)
6/. 56 lat po pierwszej wyprawie Kolumba do Hispanioli, z 300 000 mieszkających tam Indian pozostało przy życiu tylko 500 osób
„Liczby ludności sprzed 500 lat z konieczności są nieprecyzyjne. Bergreen szacuje jednak, że w 1492 r. było to około 300 000 rdzennych mieszkańców Hispanioli. W latach 1494–1496 śmierć poniosło 100 000 osób – z czego połowa w wyniku masowego samobójstwa. Do 1508 r. liczba ludności spadła do 60 000. W 1548 r. oszacowano ją na zaledwie 500 osób.
Zrozumiałe jest, że niektórzy tubylcy uciekli w góry. Uniknali w ten sposób wojsk hiszpańskich, ale tropieni byli przez psy ludzi Kolumba.” (Bergreen, str. 205)
7/. Rządy Kolumba były
również okrutne dla samych Hiszpanów
„Kolumb popełniał zbrodnie nie tylko przeciwko Indianom Karaibskim i Indianom Taino. Jego rząd nad hiszpańskimi osadnikami był również okrutny. Skazał co najmniej tuzin Hiszpanów, aby „zostali publicznie wychłostani, z powiązanymi szyjami i stopami”, ponieważ mieli wymieniać złoto na jedzenie w celu uniknięcia głodu. Nakazał też obciąć pewnej kobiecie język, ponieważ „źle mówiła o admirale i jego braciach”.
Inna kobieta została „rozebrana do naga i osadzona na ośle … aby ją wychłostać” z powodu fałszywego twierdzenia, że jest w ciąży. „Nakazał powiesić Hiszpanów za kradzież chleba” (Bergreen, str. 315-316).
Bergreen kontynuuje: „Innego złoczyńcę skazał na obcięcie uszu i nosa, bicie, skucie łańcuchem i wygnanie z wyspy. Chłopcu okrętowemu kazał przybić rękę w miejscu w którym wyciągnął z rzeki pułapkę ze złapaną rybą. Chłosty za drobne przestęstwa stosowane były z alarmującą częstotliwością. Złodzieja owiec skazał na 100 batów – karę potencjalnie śmiertelną – a drugiego za kłamstwo na temat tego incydentu. Inny nieszczęśnik, Juan Moreno, otrzymał sto batów za to, że nie zebrał wystarczającej ilości jedzenia do spiżarni Kolumba.”
8/. Osadnicy za czasów Kolumba sprzedawali 9- i 10-letnie dziewczynki jako niewolnice seksualne
„Przyznał to sam w liście do Doñii Juany de la Torre, przyjaciółki hiszpańskiej królowej: „Jest tu wystarczająco wielu sprzedawców poszukających dziewczyn w wieku od dziewięciu do dziesięciu lat ale też i w innych grupach wiekowych, za które można uzyskać dobrą cenę.”
9/. Indyjscy niewolnicy zostali pozbawieni głów, gdy ich Hiszpańskim porywaczom nie chciało się tracić czasu na ich rozwiązywanie
Benjamin Keen, historyk hiszpańskiego podboju obu Ameryk, zauważył, że wiele źródeł potwierdziło relacje o „wyczerpanych indyjskich przewoźnikach, ze skutymi szyjami, których głowy Hiszpanie odcięli od ich ciał, aby nie musieć ich rozkuwać”.
W ciągu ostatnich kilku dni, w Stanach Zjednoczonych uszkodzonych zostało kilka posągów „odkrywcy” Krzysztofa Kolumba (1451–1506). Statua w Bostonie (stan Massachusetts) została pozbawiona głowy, w Richmond (stan Wirginia) – trafiła do wody. W Miami (Floryda) – została zniszczona.
Dziwicie się czasem, że w niektórych regionach świata istnieją ludzie, którzy nie wiedzą nic o holokauście? A co my wiemy o Leopoldzie II (1835-1909), belgijskim królu, który zamordował, torturował i okaleczył miliony Kongijczyków? Wiele osób w Belgii i Niderlandach uważa, że był gorszy od Hitlera. W naszej globalnej wiosce jednak, zarówno dekady temu jak i dziś, obowiązują wybrakowane programy edukacyjne w szkołach. Wczoraj, wreszcie i ostatecznie, usunięto posąg masowego zbrodniarza sprzed kościoła w Ekeren (Antwerpia w Belgii).
W ostatnich tygodniach pomnik kilkakrotnie i nieodwracalnie niszczono
czerwoną farbą i podpalano. Od lat wizerunek Leopolda II wzbudzał
wielkie kontrowersje z powodu przerażających wydarzeń w Kongu pod jego
rządami. Wprawdzie w pobliżu posągu umieszczono znak wyjaśniający tę
historię, ale pomnik miał tam trwać jeszcze do 2023 r. – do czasu
planowanego przeprojektowywania otoczenia kościoła w Ekeren. Wczoraj,
nareszcie zniknął z cokołu.
Leopold II był założycielem i
jedynym właścicielem Wolnego (Niepodległego) Państwa Kongo i wszystkich
jego mieszkańców (obszar obecnej Demokratycznej Republiki Konga). Na
konferencji berlińskiej w latach 1884–1885 kolonialne państwa Europy
zatwierdziły jego roszczenia do ziemi pod warunkiem poprawy życia
rdzennej ludności wolnego państwa Kongo. Warunku tego, który Leopold od
początku ignorował, nikt oczywiście nie weryfikował.
Miliony kongijskich mieszkańców, w tym dzieci, zostały okaleczone i zamordowane. Zarządzał Kongo z pomocą Force Publique wyłącznie dla osobistych korzyści. Niewywiązanie się z konieczności zebrania określonej ilości gumy było karane śmiercią. Force Publique była zobowiązana do dostarczania ręki każdej zamordowanej ofiary jako dowodu, że kosztowna i sprowadzana z Europy amunicja, nie została zużyta na rozrywki, czyli na polowania. W ten sposób wymagane ‘kwoty gumy’ zostały częściowo spłacone w odciętych rękach.
23 lata pod rządami Leopolda II to
lata masakr, głodu, niewolnictwa, porwań, tortur, gwałtów, obcinania
głów i rąk. Szacunki dotyczące liczby ofiar różnią się: od trzech
milionów w ciągu dwunastu z 23. lat do dziesięciu milionów.
Stało
się to głośnym międzynarodowym skandalem na początku XX wieku. Widząc
nadchodzący koniec życia, Leopold II poddał się wywieranej na niego
presji i niechętnie przekazał kolonię państwu belgijskiemu.
Zgromadził fortunę na handlu kością słoniową, gumą i sokiem z roślin
gumowych. Zyski z eksploatacji przeznaczał na realizacje prywatnych i
publicznych projektów budowlanych w Belgii. Przed śmiercią podarował
państwu prywatne budynki. Był to obszar o powierzchni większej niż 2
miliony m2. Był jego właścicielem, ale nigdy nie postawił tam stopy.
Oto jeden z nieprawdziwych mitów. „Nawet jeśli ktoś nie czytał książki Arthura Millera „Czarownice z Salem” z pewnością słyszał, że mieszkańcy Salem palili czarownice na stosie. To jednak zdaniem archiwisty dawnego miasta Salem Villagenigdy nie miało miejsca. Napisał on książkę „Salem Village Witch Hysteria”.
W
czasie procesów w Nowej Anglii obowiązywało prawo angielskie, które zaliczało
czary jako przestępstwo, za które groziła egzekucja przez powieszenie, a nie
spalenie na stosie. Mit palenia na
stosie według Traska pochodził z Europy, gdzie kościół uznawał czary za herezję
i podejrzane osoby wiązano i podpalano.”
Zajęło to pięćdziesiąt lat, ale wczoraj rano, 26 maja, Frank (70-letni) i Bart (81-letni) powiedzieli sobie przed urzędnikiem stanu cywilnego oficjalne: „tak”. „Teraz jest naprawdę moim mężem”. Na ślubie pojawił się osobiście burmistrz z kwiatami, aby złożyć małżonkom gratulacje. Był też tort ślubny w prezencie od cukierni. „Nasz sekret? Dajemy sobie nawzajem wolność i obaj nie lubimy się kłócić.”
W holu urzędu w Utrechcie
wzbudzają sobą wielkie zainteresowanie. Frank van Laar z czapką i czerwonymi
szelkami oraz jego partner, Bart Post, w krawacie z kolorami tęczy. Świadkami są
siostry Tonny i Yvonne. Bart patrzy na swojego przyszłego męża z uśmiechem pełnym
szczęścia: „To naprawdę się stanie, Frank”.
Uroczystość odbywa się błyskawicznie, trwa zaledwie kilka minut. Następnie mężczyźni wymieniają uścisk i pocałunek. Otrzymują spontaniczne brawa od wszystkich obecnych w urzędzie. Podchodzi do nich burmistrz Jan van Zanen z dużą wiązką kwiatów. Frank wiedział o tej zapowiedzianej wizycie, ale dla Barta jest ona prawdziwym zaskoczeniem i niespodzianką. Trzej mężczyźni znają się ze wspomnianej cukierni-piekarni Broodje van Martin w Wijk C, gdzie bywają co tydzień.
Bart oświadczył się
Frankowi w Walentynki, na Gran Canarii, dokąd co roku jeżdżą na wakacje. Obaj
uwielbiają tańczyć. Na parkiecie balowali więc codziennie do pierwszej w nocy.
Dlaczego chcieli związać
się węzłem małżeńskim po 50 latach?
„To przypieczętowanie naszej miłości. Gdy gdzieś się pojawiamy razem, od dziesięcioleci już przedstawiam Franka jako mojego męża” – mówi Bart – „Teraz naprawdę jest moim mężem.”
Istnieją również praktyczne aspekty małżeństwa. „W czasach koronawirusa lepiej być w związku małżeńskim. Wówczas ma się większy dostęp do siebie w ośrodkach opieki medycznej. W tych czasach pilnie potrzebne są działania i lepiej się ożenić. Ale przede wszystkim to miłość” – podkreśla Bart.
Frank i Bart poznali się ponad pięćdziesiąt lat temu podczas wieczorów tanecznych. Był to czas, gdy homoseksualizm nie wszędzie był akceptowany. „Zostałem aresztowany przez policję w 1966 r., ponieważ jako młody człowiek wędrowałem po miasteczku uniwersyteckim w Utrechcie w poszukiwaniu przygód.”
To wydarzenie natychmiast skłoniło go ujawnienia swoich preferencji. „Moi rodzice nie byli negatywnie nastawieni. Wysłali mnie na kilkutygodniowy kurs językowy do Hiszpanii. Miałem dobre ucho do języków obcych i mogłem tam bez przeszkód szukać przygód.” Swojego obecnego męża poznał dwa lata później.
„Nigdy nie było między nami zazdrości” – mówi Bart dziennikowi AD – „Ufamy sobie i dajemy sobie wolność. Nie kontrolujemy się wzajemnie i to jest siłą naszego związku. Nie lubimy też się kłócić. To bardzo pomaga.”
Po zakończeniu ceremonii w urzędzie miasta małżonkowie udają się w kierunku taksówki. Ale Frank jeszcze przez chwilę zajęty był swoim telefonem. Po chwili triumfalnie podnosi telefon. Z telefonu płynie muzyka. To „Love is in the air” Johna Paula Young. Panowie zaczynają tańczyć. Dwa tańczące gołąbki w sali urzędu miasta. Scena ta wywołuje uśmiech na twarzy wszystkich przechodniów.
(poniżej zdjęcia dalszy ciąg tekstu)
Następna niespodzianka, taksówka, czeka już gotowa na Barta i Franka na zewnątrz. Kierowca taksówki ma na sobie różową koszulę, a jego samochód ozdobiony jest różowymi sercami i serpentynami. Panowie są zachwyceni.
Para jedzie taksówką do piekarni, w której co tydzień są stałymi bywalcami – najbardziej utrechckiego barku z kanapkami. Również tutaj czeka ich niespodzianka. Martin i jego żona Ria, właściciele barku, ozdobili go od stóp do głów różowymi balonami, serpentynami i czerwonym dywanem. Na jednym ze stolików czeka tort weselny z sercem. Obecni goście śpiewają i gratulują małżonkom.
W normalnych czasach bez wątpienia odbyłaby się spektakularna impreza z setkami gości z Utrechtu i okolic, ale nie teraz. Dzisiaj spotkają się w ogrodzie w Maliebaan w gronie maks. trzydziestu osób i wypiją szklaneczkę. Ogród został pięknie i stylowo udekorowany przez Barta. Mają nadzieję jednak, że wielka impreze jeszcze się odbędzie. Kiedy? Nie wiadomo. Oby jak najszybciej.
Niezależnie od wszystkich ograniczeń, panowie przez cały dzień promienieją ze szczęścia i nie przestają się uśmiechać. Ich błyskawiczny ślub stał się i tak bajkowym wydarzeniem w ich życiu.