Testosteron jest mocno przereklamowany

Wywiad Marco Visscher z psycholożką Cordelią Fine – Część Druga

Przeczytaj też Pierwszą Część Wywiadu –>

W swojej powszechnie uznawanej ksiażce „Testosterone Rex: The End of Gender Myth”, Cordelia Fine bieże pod uwagę to, że testosteron jest określonym czynnikiem naszego zachowania. „Nasze społeczeństwo tkwi w uchwycie potężnego mitu”, mówi podczas naszej rozmowy, „tłumi to każdą nadzieje na równość płci”. W „Testosterone Rex” Cordelia Fine po raz kolejny pokazuje, że złożoną materię może przekazywać klarownie i w lekki sposób. Na przykład, kiedy oblicza, co by było, gdyby mity były prawdziwe? Na przykład, mit, iż rozwiązły mężczyzna może wyprodukować sto potomków, łącząc się w pary z setką kobiet w ciągu roku? I stąd jakoby pragnienie mężczyzny do seksualnych różnorodności, któremu nie można zaradzić.

„Nie tak szybko” – uzasadnia Cordelia Fine – „Na potrzeby młodszych czytelników warto zauważyć, że w dość długim okresie ewolucji człowieka, randkowa aplikacja Tinder nie była jeszcze dostępna. Większość dojrzałych seksualnie kobiet w wiosce była stale w ciąży ze swoimi mężami, lub czasowo niepłodna z powodu karmienia piersią, albo też w niepłodnej fazie cyklu. Co prowadzi nas do małej grupy kobiet, do których dodatkowo wszyscy inni mężczyźni również stali w kolejce. A co takiego byłoby wysoce nieprawdopodobne w czasach łowiecko-zbieraczych i wyczerpujące w tym inwestowaniu w uwodzenie i podbój? Ze związków ze stoma kobietami, w ciągu roku, w najkorzystniejszym przypadku pojawiłoby się nie więcej niż troje potomstwa. Według Cordelii Fine, szansa w takim roku na skuteczne „zdobycie punktu” w przypadku wszystkich stu kobiet, czyli ich niemal jednoczesne zajście w ciążę, jest mniejsza, niż szansa zostania trafienionym meteorytem”.

Co uważasz za największe nieporozumienie na temat testosteronu?

„To, że testosteron kontroluje zachowanie mężczyzn. Tak nie jest. Więcej testosteronu nie jest tym samym co większa męskość. Wiemy to, ponieważ różnice płciowe w cechach uznawanych za typowo „męskie”, takie jak skłonność do podejmowania ryzyka, są znacznie mniejsze, niż różnice płciowe w poziomach testosteronu. Co więcej, płeć ludzi jest bardzo złożona: ktoś może być bardzo „męski” w pewnym obszarze, a w innym „kobiecy”. „U jednego na sześciu najlepszych sportowców poziom testosteronu, mierzony w ciągu kilku godzin po ważnych zawodach, jest poniżej normalnego zakresu odniesienia, czasem nawet niższy, niż średni poziom testosteronu wśród najlepszych sportsmenek kobiet. Absurdalne wydaje się stwierdzenie, że ci najlepsi sportowcy z małą ilością testosteronu byliby gorsi w sportowych konkurencjach. Poziomy we krwi są jedynie częścią bardzo rozległego układu, na który wpływa wiele czynników biologicznych. Rola testosteronu – obwinianego o kryzysy i wojny w biznesie i polityce – jest przereklamowana”.

Więc miło jest, że więcej uwagi poświęca się, aby uzyskać więcej kobiet na kluczowych stanowiskach?

„Tak, ale to nie jest magiczne rozwiązanie. Jeśli chcesz uzyskać zmiany kultury w instytucjach, aby pracownicy lepiej słuchali, lub wykazywali większe zainteresowanie w zakresie społecznej odpowiedzialności, wtedy pojawia się tendencja do wyznaczania kobiety na wiodące stanowiska. Czy jeśli kobieta odniesie sukces, jest to wówczas jej własną zasługą, czy jej chęci do pracy nad zmianą kultury? Nasze zachowanie – w różnych organizacjach społecznych – jest pod silnym wpływem norm kulturowych. Nie można tego zmienić przez postawienie po prostu kobiety na wysokiej pozycji”.

Czyż badania nie pokazują, że firmy prowadzone przez kobiety są bardziej odpowiedzialne społecznie?

„Ale te badania nie mówią nic o przyczynie i skutku. Być może te społecznie odpowiedzialne firmy są bardziej skłonne zaoferować każdemu uczciwą szansę na awans. Istnieją różnice między płciami w zakresie wyznawanych wartości i w stylu przywództwa – choć już nieco mniej w tym drugim przypadku – ale różnice te, same w sobie, nie gwarantują, że organizacja prowadzona przez kobietę drastycznie się zmieni. W rzeczywistości uważam, że ta myśl jest obrazą dla mężczyzn, tak jakby nie byli w stanie przeprowadzić procesu zmian”.

Ale kobieta na szczycie jest dobrym sygnałem dla młodszych kobiet.

„Oczywiście. Jeśli jesteś młodą prawniczką, przypuszczalnie na początku swojej kariery widzisz więcej współpracowniczek tej samej płci wokół siebie. Jednak im wyżej patrzysz w hierarchii, tym więcej widzisz mężczyzn. Nie jest zatem dziwne, jeśli zdecydujesz się nie inwestować zbyt wiele wysiłku we własny awans, zwłaszcza jeśli dorastałaś z upartym mitem, że to nie kobiety, ale mężczyźni ewoluowali tak, by rosnąć wyżej, aby uzyskać status i władzę. ”

Czy widzisz zmiany, które budzą nadzieję?

„Oczywiście. Coraz więcej organizacji zdaje sobie sprawę, że ograniczają pulę kandydatów, o ile wymagają, abyś zawsze stawiał swoją pracę nad rodziną na wyższym stanowisku. Ta rosnąca świadomość jest zdrową zmianą dla kobiet i mężczyzn. To część bogatego i urozmaiconego życia, jeśli możesz zabrać swoje dzieci ze szkoły, wziąć urlop naukowy, lub poświęcić czas na opiekę nad chorym, umierającym ojcem, lub matką”.

(otwiera się w nowej karcie)”>Przeczytaj też Pierwszą Część Wywiadu –>

Cordelia Fine (42 lata) – jest psycholożką i profesorką historii nauki i filozofii na Uniwersytecie w Melbourne w Australii. Urodziła się w Toronto w Kanadzie, dorastała w Stanach Zjednoczonych, studiowała psychologię i kryminologię w Oksfordzie, Cambridge i Londynie. Jest autorką różnych książek o psychologii i neuronauce. Książka, w której ukuła termin „neuro-seksizm”, została przetłumaczona na język niderlandzki: „Dlaczego wszyscy pochodzimy z Marsa”. Jej najnowsza książka to „Testosterone Rex: The End of Gender Myth” 

Tłumaczenie: Marzenna Furmaniuk-Donajski/Donajska

Źródło: https://www.trouw.nl/nieuws/testosteron-wordt-zwaar-overschat~b5d30909/?fbclid=IwAR1ZiYDBeO5hL2fofTFDaHLqnyhjAAaKv1gz1fIJBm6Stmrv_Nrs0Zb_rrQ

Wszystkie i wszyscy jesteśmy z Marsa

Wywiad Marco Visscher z psycholożką Cordelią Fine – Część Pierwsza

(otwiera się w nowej karcie)”>Przeczytaj też Drugą Część Wywiadu –>

Różnice między mężczyznami i kobietami są mniejsze, niż nam się wydaje, twierdzi psycholog Cordelia Fine. Czas uporać się ze starym mitem. Jak wszyscy wiemy, mężczyźni są zawsze nagradzani za ryzykowne zachowanie, rywalizując ze sobą o prestiż, pieniądze i władzę. Kobiety natomiast były tradycyjnie nagradzane za ostrożność i troskę o życie rodzinne.

Ta ewolucyjna spuścizna doprowadziła do krystalicznie wyraźnych różnic między płciami – widocznych w każdym nowym pokoleniu do dziś. Te różnice umiejscowiły się we wszystkim, od naszych genów i mózgów po hormony płciowe, takie jak testosteron. Nieprawdaż?

Nie, nieprawda. Cordelia Fine, kanadyjsko-brytyjski psycholożka, dochodzi do wniosku, że ten obraz jest niezgodny z najnowszymi spostrzeżeniami naukowymi. W swojej książce „Dlaczego wszyscy pochodzimy z Marsa” Fine wykazała, że pomiędzy mężczyznami i kobietami, istnieją średnio małe różnice. Natomiast w poszczególnych, indywidualnych przypadkach istnieje wiele nakładających się na siebie różnic. Z wypełnianej przez badane osoby ankiety dotyczącej wartości takich jak status, prestiż i troska – w niewielkim stopniu można wyczytać, czy ankietę wypełniał mężczyzna czy kobieta. Wynika tak z badań przeprowadzonych w 70 krajach.

Czy nie widzisz różnic między płciami w naszych mózgach, genach lub hormonach?

„Oczywiście, że tak. Dawniej uważaliśmy, że z powodu tych biologicznych różnic, kobiety nie nadają się do studiowania, lub głosowania. Dziś uważamy, że kobiety nie są zdolne – a przynajmniej mniej skłonne – ze względu na swoją biologię, do pracy w konkurencyjnym środowisku biznesowym, lub codziennej polityki”.

Brzmisz cynicznie. Czy masz na myśli, że trzymamy się starych uprzedzeń, dla których zawsze szukamy nowoczesnej, racjonalnej podstawy?

„Rzeczywiście. To uprzedzenie opiera się na stałym obrazie, który zawsze siedzi z tyłu naszej głowy. To legenda, która tłumaczy nierówności między mężczyznami i kobietami, twierdząc, że różnice są głęboko zakorzenione w naszej naturze. Mówimy sobie na przykład, że mężczyźni pochodzą z Marsa, a kobiety z Wenus. W ten sposób uzasadniamy system, w którym różnice te w dalszym ciągu utrzymują się i akceptujemy status quo jako naturalny, nieunikniony i niezmienny. Tylko że, odkrycia z biologii ewolucyjnej, neuronauki i nauk behawioralnych kolidują często z wieloma popularnymi założeniami dotyczącymi różnic płciowych”.

Czy nauka nie potwierdza legend? Badania pokazują na przykład, że kobiety rzadziej, niż mężczyźni podejmują ryzyko i konkurują.

„Wiele badań i studiów jest zorganizowanych w taki sposób, że prawie muszą doprowadzić do potwierdzania legendy. Tak, mężczyźni są bardziej skłonni niż kobiety do wzięcia udziału w zawodach typu: kto może najcelniej rzucić piłkę do wiadra, lub kto zapamięta najwięcej trzycyfrowych liczb. Ale jeśli poprosisz ich o wzięcie udziału w konkursie tanecznym, lub quizie wiedzy o modzie, mężczyźni odpadają, a kobiety nagle bardziej konkurują o uzyskanie jak najlepszego wyniku. Tak, kobiety są lepsze, niż mężczyźni w odczytywaniu stanów emocjonalnych w oparciu o mowę ciała. Jednak, gdy zaoferujesz nagrodę finansową za każdą poprawną odpowiedź, mężczyźni nagle odpowiadają nie gorzej, niż kobiety.”

„Jeśli chodzi o ryzyko, to zarówno mężczyźni, jak i kobiety mogą mieć pozytywne nastawienia. Postrzeganie prawdopodobnych kosztów i korzyści decyduje o rozróżnieniach. Tego typu rozważania i oceny w przypadku mężczyzn i kobiet będą często nierówne. Weźmy na przykład pod uwagę kwestię przygodnego, powierzchownego seksu wśród studentów. Z obiektywnego punktu widzenia kobiety są znacznie bardziej narażone na ryzyko: ryzykują zajście w ciążę i nazywanie ich dziwkami, a jednocześnie mają mniejsze szanse na przyjemność seksualną.”

Nasz pogląd, że kobiety są z natury bardziej empatyczne i opiekuńcze, również jest błędny?

„Istnieją różnice płciowe w tych obszarach, ale są one niewielkie. Co więcej, stają się coraz mniejsze, ponieważ coraz więcej ojców opiekuje się swoimi dziećmi”.

A to że chłopcy bawią się samochodami, a dziewczyny bawią się lalkami?

„Tak sugerują nam broszury sklepów z zabawkami. Jednak badania prowadzone laboratoryjne wśród małych dzieci i przedszkolaków pokazują, że wiele złożoności wiąże się z zabawkami którymi bawią się chłopcy i dziewczynki. W dużym badaniu z 2014 r, prowadzonym przez Kristinę Zosuls, analizowano, jakimi zabawkami bawili się chłopcy i dziewczęta w wieku 2 lat – lalką, ciężarówką czy czymś innym – oraz w jaki sposób dzieci się tym bawiły: z dbałością i troską? opiekuńczo? szorstko? powierzchownie?  Cóż, w jednym na trzy przypadki, losowo wybierany i obserwowany chłopiec, bawił się w „dziewczęcy” sposób: zarówno pod względem rodzaju wybranej przez siebie zabawki, którą dorośli najwyraźniej przeznaczali dla dziewcząt, jak pod względem sposobu zabawy. Również inne badania pokazują, że wiele dzieci w wieku dwóch lat, lub nawet dłużej, bawi się zabawkami, których nie możnaby się po nich spodziewać na podstawie stereotypowego obrazu.”

Nie są jeszcze zepsuci przez nasz wizerunek płci?

„Cóż, tak daleko bym się nie posunęła. Dzieci szybko rozumieją, że gender jest najważniejszym sposobem podziału świata. Chcą dostosować swoje zachowanie do naszych oczekiwań i wkrótce kieruje nimi potrzeba nauczenia się, co to znaczy być chłopcem lub dziewczynką. Zastanów się, jak często dzieci widzą mężczyznę prowadzącego samochód, lub matkę z dzieckiem? Kiedy rozwiną tożsamość płciową, gdy mają 2 lub 3 lata, to ona zdecydowanie determinuje ich wybór: jeśli pokażesz 3-letnim dzieciom neutralne pod względem płci gry lub zajęcia, zdecydowanie wybiorą rolę, zalecaną dzieciom tej samej płci”.

(otwiera się w nowej karcie)”>Przeczytaj Drugą Część Wywiadu –>

Cordelia Fine (42 lata) – jest psycholożką i profesorką historii nauki i filozofii na Uniwersytecie w Melbourne w Australii. Urodziła się w Toronto w Kanadzie, dorastała w Stanach Zjednoczonych, studiowała psychologię i kryminologię w Oksfordzie, Cambridge i Londynie. Jest autorką różnych książek o psychologii i neuronauce. Książka, w której ukuła termin „neuro-seksizm”, została przetłumaczona na język niderlandzki: „Dlaczego wszyscy pochodzimy z Marsa”. Jej najnowsza książka to „Testosterone Rex: The End of Gender Myth”

Tłumaczyła: Marzenna Furmaniuk-Donajski/Donajska

Źródło: https://www.trouw.nl/nieuws/testosteron-wordt-zwaar-overschat~b5d30909/?fbclid=IwAR1ZiYDBeO5hL2fofTFDaHLqnyhjAAaKv1gz1fIJBm6Stmrv_Nrs0Zb_rrQ

Jaki jest sekret fińskich polityczek zdobywających władzę?

Kobiety zawsze dobrze radziły sobie w fińskiej polityce. Obecnie dominują w koalicji, a premierką została kobietą. Nie jest ona pierwszą kobietą-premierką w Finlandii. Najwyższe stanowisko zajmowała już przez krótki okres kobieta w 2003 i 2010 roku. Ale Sanna Marin jest najmłodsza.

Jest także najmłodszą premierką na świecie. Co więcej, jako pierwsza przewodzi fińskiej koalicji centrolewicowej zdominowanej przez kobiety. Przywódczyniami pozostałych czterech partii w koalicji są również kobiety – z których trzy, podobnie jak Marin, mają po trzydzieści lat.

Jaka jest tajemnica sukcesu tych młodych polityczek?

„Mamy tu kompetentne, silne, młode pokolenie” – mówi Johanna Kantola. Według profesorki studiów gender na uniwersytecie w Tampere w Finlandii, Sanna Marin jest tego wyraźnym wykładnikiem. „Dowiodła tego w roli ministry, a wcześniej parlamentarzystki i polityczki lokalnej”. Nic dziwnego, mówi Kantola, że ​​Marin została zaproponowana w niedzielę przez partię socjaldemokratyczną jako następczyni Antti Rinne. Jego rząd, który objął urząd po kwietniowych wyborach, zrezygnował w zeszłym tygodniu, ponieważ partia centralna straciła zaufanie do Rinne. Nie radziłby sobie dobrze podczas fali strajków w kraju.

Pokolenie Marin kontynuuje aktywność swoich żeńskich poprzedniczek politycznych. W 1906 r. kobietom w Finlandii – wówczas autonomicznej prowincji rosyjskiego imperium – pozwolono nie tylko głosować, ale także kandydować w wyborach. Było to o wiele wcześniej, niż w pozostałej części Europy. Na przykład w Holandii (lub w Polsce) nastąpiło to dopiero w 1919 r. Fińskie kobiety zdobyły wówczas silną pozycję dzięki własnym organizacjom, które między innymi opierały się rosyjskiej dominacji.

„Kobiety tradycyjnie dobrze radzą sobie w polityce” – mówi Johanna Kantola. „Zwłaszcza jeśli porównasz to z innymi sektorami fińskiego społeczeństwa.” Według profesorki, w świecie fińskiego biznesu nadal bardzo obecny jest szklany sufit. Natomiast w polityce udział kobiet rośnie. Powoli, ale systematycznie. W 1926 r. Finlandia zyskała pierwszą kobietę-ministrę, a w 1995 r. było to już siedem kobiet na osiemnaście stanowisk.

Początkowo kobiety otrzymywały teki tradycyjnie w dziedzinach takich jak kultura czy edukacja. Johanna Kantola też to widzi. „W nowym rządzie natomiast, młoda, 32-letnia Katri Kulmuni, prawdopodobnie będzie ministrą finansów”. Nie wszystkie decyzje są już znane, ale prawdopodobnie pojawi się więcej imion kobiecych w nowym rządzie. Kolor polityczny rządu jest decydującym czynnikiem dla liczby w nim kobiet, mówi Kantola.

W 2015 r. urząd objął bardzo konserwatywny rząd, zdominowany przez mężczyzn, który podjął szereg działań, nie przynioszących korzystnych rezultatów w zakresie równości płci. Cofnięto na przykład przepis, dający rodzicom prawo do miejsca w opiekuńczych placówkach dla dzieci.” Johanna Kantola oczekuje, że projekt wkrótce zostanie przywrócony przez nowy rząd. Młode kobiety – i mężczyźni – szturmujący obecnie scenę polityczną, będą potrzebować opieki dla swojego potomstwa.

Źródło: https://www.trouw.nl/buitenland/wat-is-het-geheim-van-de-vrouwelijke-finse-politici-die-de-macht-krijgen~be616deb/?fbclid=IwAR0eycbM4x_hTDodNy-KiUVOL0J1hfaNte-XAL-T5xBtJFwMxDBtd3mtJ1A

Tłumaczenie: Marzenna Furmaniuk-Donajski/Donajska

Przeciwko zmianie nazwiska przez kobietę po ślubie

Wyobraźmy sobie hipotetyczną sytuację. Wiemy, oczywiście, że Lewica nie wystawiła jeszcze kandydata ani kandydatki do wyborów prezydenckich, ale…  Jak mówi się nieoficjalnie, może być to Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, lub Gabriela Morawska-Stanecka. Wyobraźmy sobie, że udałoby się kandydatce Lewicy, nie tylko zebrać 10% głosów w pierwszej turze, ale i wygrać z Andrzejem Dudą. Wyobraźmy sobie, że kandydatka KO Małgorzata Kidawa-Błońska wygrywa wybory.

Trzy kandydatki i trzy nazwiska dwuczłonowe. Wygrana każdej z tych kandydatek sprawiłaby, że nie tyle polskie media – acz w pewnym stopniu też – ale zwłaszcza zagraniczne, będą miały poważny problem z wymawianiem nazwiska ewentualnej prezydentki Polski.

Po co polskim kobietom podwójne nazwisko w dokumentach? Czy każdy ma obowiązek wiedzieć czyją jest żoną? Każda przygodna osoba, każdy urząd, każda instytucja? Wystarczy przecież odpowiednia adnotacja w dokumentach, że jest mężatką i zachowanie wcześniej używanego nazwiska. Istnieje taka możliwość. Jednakże niewiedza, wielowiekowy, powszechny zwyczaj i patriarchalna tradycja decydują, że zdecydowana większośc kobiet przyjmuje nazwisko męża (również w formie podwójnego nazwiska). Nie ma takiej potrzeby ani uzasadnienia.

Uzewnętrznianie nazwiska męża w nazwisku kobiety kojarzy mi się ze starym patriarchalnym obyczajem nazywania żon „Maciejową” lub „Michałową”, lub też dodatkowo, jak w języku rosyjskim, z dodawaniem do nazwiska imienia ojca-patriarchy rodu.

Poprzez nazwisko zyskuje się w momencie urodzin pewną tożsamość, identyfikację, rozpoznawalność. I każdorazowa zmiana nazwiska, to w pewien sposób zmiana tożsamości. Rozstanie z poprzednią i przyjmowanie nowej. Być może, dlatego właśnie wiele kobiet zachowuje panieńskie nazwisko i po ślubie posługuje się podwójnym. Mało kto, w momencie ślubu zakłada z góry rozwód. Co jednak, gdy rozwód stanie się koniecznością? Albo, gdy rozwódka ponownie wychodzi za mąż? A jeśli w międzyczasie pracowała długo i intensywnie nad własną karierą i na swoje zmienione już raz nazwisko?  

Jestem za tym, aby kobieta w momencie ślubu zachowywała nazwisko, które nosiła wcześniej – jak to jest dość powszechne w niektórych krajach. Nie zmienia się dorobku życia i tożsamości z dnia na dzień. Ani po parę razy w życiu. Mężczyźni nie mają podobnego problemu. Nie jest też prawdą, że „jesteśmy tym kim jesteśmy, niezależnie od zmiany nazwiska”. Tak niektórzy mówili do mnie w momencie, gdy rozważałam zmianę nazwiska na trzecie z kolei. A byłam już po traumatycznych doświadczeniach związanych ze zmianami. Nie orientowałam się jednak, że warto zachować dawne nazwisko. Siła tradycji i powszechności zwyczaju.

Przed małżeństwem, jako pianistka posługiwałam się nazwiskiem panieńskim: Furmaniuk. Później, jako mężatka, plastyczka i artystka nowych mediów używałam ze względów artystyczno-genderowych nazwiska: Donajski (w męskim brzmieniu). Moi znajomi z dwóch różnych okresów mojego życia, znali jedynie nazwisko, którym posługiwałam się w konkretnym okresie życia i twórczości: albo Furmaniuk, albo Donajski.  W dowodzie miałam wówczas: Furmaniuk-Donajska, ale pod tym nazwiskiem nie funkcjonowałam wówczas w ogóle.

Nie wdając się w zawiłe szczegóły, za sprawą rozwodu i sprytu byłego męża –partnera od spraw technologicznych w różnych moich autorskich działaniach – zostałam wykluczona z dorobku i z nazwiska: Donajski. W okresie separacji i rozwodu miałam dość poważny dylemat, jak odzyskać nazwisko, na które ciężko zapracowałam. Po rozwodzie nie wymieniłam dowodu osobistego i nazwiska, ale byłam zdezorientowana. Czy używać panieńskiego, czy nadal: Donajski? Czy w formie, w jakiej nigdy wcześniej nie używałam: Furmaniuk-Donajski (z męska końcówką)? A może: Furmaniuk-Donajska (z żeńską końcówką)? – dla odróżnienia siebie od działań męża. Byłoby to jednocześnie przyzwolenie, na zawłaszczenie przez byłego męża całkowicie nazwiska, jakim posługiwałam się wcześniej.

Dylemat nazwiska pojawił się ponownie, gdy wychodziłam po raz drugi za mąż, w Holandii. Mogłam np. przyjąć nazwisko męża: Sies, albo przyjąć formę obu nazwisk, czyli: Sies-Furmaniuk-Donajska, lub Furmaniuk-Donajska-Sies. Moje nazwisko z paszportu: Furmaniuk-Donajska traktowano jako formę nazwiska „panieńskiego”. Trudny wybór. Uproszczona opcja: Furmaniuk lub Donajski – była możliwa jedynie za sprawą przeprowadzonych procedur sądowych.

Absurdem wydawała się każda z opcji. Zwłaszcza zmienianie nazwiska na trzecie z kolei. Ostatecznie, w formularzu danym mi do wypełnienia wybrałam chyba jedną z 3-członowych wersji. I spontanicznie wskazałam takie nazwisko ubezpieczalni zdrowotnej. Od tej pory miałam problemy z rozpoznawaniem mnie w systemach komputerowych. Na przykład pomiędzy ubezpieczalnią zdrowotną, lekarzami a apteką. Nigdy nie było wiadomo, pod którym nazwiskiem (jako pierwszym w kolejności) zostałam wprowadzona do systemu i które się wyświetli. Na plastikowych kartach 3-członowe nazwisko, oczywiście, nie drukowało się.

Nie sposób posługiwać się w życiu prywatnym trzema nazwiskami. Zwłaszcza z cudzoziemskim brzmieniem. Zwłaszcza literując je przez telefon. Dlatego umawiając się do fryzjera, na pedicure czy ze stolarzem – używałam nazwiska po drugim mężu: Sies (wymawia się którko: Sis, i każdy łatwo może je zapisać). Powstawał przez to jednak niezły chaos i dezorientacja. Po upływie pół roku, nie pamiętałam już pod jakim nazwiskiem zarejestrowałam się w konkretnej instytucji…

Podaje tu własny przykład, aby przekonać was, że sprawa zmiany nazwiska, po kilka razy w życiu, nie jest sprawą taką trywialną i wygodną. Mimo zamążpójścia, paszportu nie wymieniłam, więc w banku nadal zarejestrowana byłam pod „panieńskim” nazwiskiem: Furmaniuk-Donajska. Tak też rozliczałam się z urzędem podatkowym. Takim nazwiskiem posługiwałam się w mediach społecznościowych. Dzięki temu, zresztą, rozpoznali mnie znajomi z obu okresów mojego życia. Mimo, że od długiego czasu nie mieliśmy kontaktu, gdyż byłam za granicą. „Panieńskie” dwuczłonowe nazwisko zachowałam też w holenderskim prawie jazdy, które spełnia rolę dowodu tożsamości. I generalnie, tak długo jak się dało, korzystałam z dawnych dokumentów tożsamości i z polskiego, „panieńskiego” nazwiska. Mając świadomość, że gdy nadejdzie moment koniecznej zmiany paszportu, otrzymam nazwisko, albo 3-członowe, albo po drugim mężu: Sies.

Spore było moje zdziwienie, gdy urząd gminy, z własnej inicjatywy wystawił mi dokument dla Polskiego Konsulatu z „panieńskim” nazwiskiem: Furmaniuk-Donajska, gdy już nadszedł dzień wymiany polskiego paszportu. Bez dodatkowych procedur, przejęto i zaakceptowano moje oficjalne funkcjonowanie na co dzień.

Udało mi się przyzwyczaić w międzyczasie do nowego „starego” nazwiska i nie zmieniać tożsamości i nazwiska po raz trzeci. Posługuję się teraz nazwiskiem dwu-członowym, ale jest to niejako moje „panieńskie” nazwisko.

Dlatego zdecydowanie opowiadam się za zachowywaniem przez kobiety używanego przed ślubem nazwiska i niezależnie od ślubu. Przez życie powinno się iść z jednym nazwiskiem. O ile, nie istnieją szczególne okoliczności, aby je zmieniać. Poprzez zawarcie małżeństwa, żona nie staje się częścią dóbr męża. Nominalnie też nie. Równie wolny wybór powinien towarzyszyć nadawaniu nazwisk dzieciom w związku małżeńskim, lub partnerskim.  

Marzenna Furmaniuk-Donajski/Donajska  

Czy mit testosteronu jest prawdziwy?

Co by było gdyby mity były prawdziwe? Czy staro-mityczny mężczyzna mógłby w ciągu roku mieć setkę dzieci z setką kobiet? Nie tak szybko. Tego typy legendy dotyczą głównie ludów z okresu łowiecko-zbieraczego. Na potrzeby młodszych czytelniczek i czytelników warto zauważyć, że w dość długim okresie ewolucji człowieka nie było dostępu do aplikacji randkowych, portali ogłoszeniowych i metody in vitro. Większość dojrzałych seksualnie kobiet w wiosce była stale w ciąży ze swoimi mężami, lub czasowo niepłodna z powodu karmienia piersią, albo też akurat w fazie niepłodnej cyklu. Co prowadzi nas do małej grupy dostępnych, płodnych kobiet, do których dodatkowo wszyscy inni mężczyźni również stali w kolejce. W czasach łowiecko-zbieraczych inwestycja na taką skalę w uwodzenie i podbój byłaby nieprawdopodobna i nieprawdopodobnie wyczerpująca. Ze związków ze stoma kobietami w ciągu roku, w najkorzystniejszym przypadku pojawiłoby się nie więcej niż troje potomstwa – jak uzasadnia psycholożka Cordelia Fine. Szansa w roku na skuteczne, po stokroć „zdobycie punktu” w przypadku stu kobiet, oraz ich niemal jednoczesne zapłodnienie, jest mniejsza, niż szansa zostania trafionym przez meteoryt.

Co według mitów decyduje o męskości? Testosteron. A co jest największym mitem testosteronu?

– że warunkuje on zachowania mężczyzny. Tak nie jest – jak dowodzi Cordelia Fine w swojej ksiażce „Testosterone Rex”. Więcej testosteronu nie oznacza większej męskości. Wiemy to, ponieważ różnice płciowe w cechach uznawanych za typowo „męskie”, jak na przykład skłonność do podejmowania ryzyka, są znacznie mniejsze, niż różnice płciowe w poziomach testosteronu. Co więcej, płeć ludzi jest bardzo złożona: ktoś może być bardzo „męski” w pewnym obszarze a „żeński” w innym.

Jak uzasadnia Cordelia Fine, u jednego na sześciu najlepszych sportowców, poziom testosteronu mierzony w ciągu kilku godzin po ważnych zawodach, jest poniżej jego średniej normy. Czasem nawet niższy, niż średni poziom testosteronu wśród najlepszych sportsmenek kobiet. Absurdalne wydaje się stwierdzenie, że ci najlepsi sportowcy z małą ilością testosteronu byliby gorsi w sportowych konkurencjach. Poziomy we krwi są jedynie częścią bardzo rozległego układu, na który wpływa wiele czynników biologicznych. Rola testosteronu – obwinianego o kryzysy i wojny w biznesie i polityce – jest przereklamowana.

Marzenna Furmaniuk-Donajski/Donajska

Dzieci do lat 2 wymykają się stereotypom gender

Broszury sklepów z zabawkami sugerują, że chłopcy bawią się chętniej samochodami a dziewczęta lalkami. Sprawa jest bardziej złożona, jak pokazują badania laboratoryjne. To nasze oczekiwania powodują, że dzieci w wieku od 2 do 3 lat uczą się: co to znaczy „być chłopcem” lub „być dziewczynką”.

W dużym badaniu z 2014 r, prowadzonym przez Kristinę Zosuls, analizowano:

  1. jakimi zabawkami bawili się chłopcy i dziewczęta w wieku 2 lat – lalką, ciężarówką czy czymś innym?
  2. w jaki sposób dzieci się tym bawiły? – z dbałością i troską, opiekuńczo, szorstko, powierzchownie?

Co się okazało? W jednym na trzy badane przypadki, losowo wybierany i obserwowany chłopiec, bawił się w „dziewczęcy” sposób. I to pod względem rodzaju wybranej przez siebie zabawki (zdecydowanie przeznaczanej przez dorosłych dla dziewcząt), jak i sposobu zabawy.

Inne badania również potwierdzają, że wiele dzieci w wieku dwóch lat, lub nawet dłużej, bawi się zabawkami, których nie można by się po nich spodziewać na podstawie stereotypów.

Jak dowodzi m.in. neurobiolożka Gina Rippon w książce „The Gendered Brain” – nie ma szczególnych różnic w budowie mózgów dziewcząt i chłopców. Dlaczego więc dzieci zmianiają się w miare swojego rozwoju?

Psycholożka Cordelia Fine uzasadnia w swoich publikacjach, iż dzieci szybko rozumieją, że gender jest najważniejszym sposobem podziału i organizacji świata. Doskonale wiedzą, czego oczekują od nich dorośli. I chcą dostosować swoje zachowanie do tych oczekiwań.

Dość szybko więc zaczyna kierować nimi potrzeba nauczenia się: co to znaczy być chłopcem, lub dziewczynką? Zwróćmy uwagę, jak dzieci często widzą mężczyznę prowadzącego samochód, lub matkę z dzieckiem?

Kiedy rozwiną tożsamość płciową, gdy mają pomiędzy 2 a 3 lata, to właśnie ona ona zaczyna decydować o ich wyborach. I jeśli pokażemy 3-letnim dzieciom neutralne pod względem płci gry i zajęcia, zdecydowanie będą wybierać role, zalecane dla konkretnej płci.

Marzenna Furmaniuk-Donajska / Donajski

Pierwszy duet pilotek matki i córki w kokpicie

Duet matki i córki pilotujących Delta Boeing 757? Jak najbardziej! Kapitanka Wendy Rexon i jej córka, oficerka Kelly Rexon, są pierwszą w historii parą matki i córki, która wspólnie pilotuje komercyjny lot. Pilotowanie to już rodzinna tradycja i biznes w rodzie Rexon.

Wendy i córka Kelly Rexon po raz pierwszy poleciały razem samolotem z nowojorskiego lotniska JFK. Ich pierwszy lot okazał się być pełen wydarzeń. Pilotki musiały poradzić sobie z dymem i oparami w kokpicie.

Pomimo nieprzewidzianych komplikacji bezpiecznie wylądowały w Los Angeles. Wendy, po raz pierwszy mogła obserwować córkę w akcji, jak świetnie radzi sobie z awaryjnym lądowaniem. „Była fantastyczna” – wspominała Wendy. „To była trudna sytuacja. Udało się ją opanować ze względu na wcześniejszy bardzo dobry trening Kelly i jej kompetencje”.

Spotkałam się nawet  z opiniami, że kobiety mają pewniejszą rękę – w odniesieniu do różnych profesji, nie tylko w dziedzinie lotnictwa. Aż tak daleko nie posunęłabym się w uogólnieniach. W końcu, jak pokazują najnowsze badania neurologiczne, i nie tylko neurologiczne, różnice pomiędzy mózgami kobiet i mężczyzn są na tyle nieznaczne, że trudno wyciągać na podstawie tych różnic wiążące konkluzje. Jest to raczej kwestia indywidualnych właściwości (więcej o badaniach mózgu na przykład tutaj: Nie ma czegoś takiego jak mózg dziewczynki i chłopca). Tym nie mniej, badania potwierdzają też, że uwarunkowania w jakich żyjemy, nasze doświadczenia i oczekiwania wobec nas, decydują o naszej, na przykład dbałości w podchodzeniu do różnych spraw.

Liczba kobiet posiadających certyfikaty pilotów Federalnej Administracji Lotniczej (FAA) podwoiła się w ciągu ostatniej dekady. Według stanu na grudzień 2017 r. łącznie 42 694 kobiety posiadają aktywne certyfikaty pilotów – w tym pilotów komercyjnych i prywatnych – co według FAA stanowi 7 procent wszystkich pilotów. W ostatnim dziesięcioleciu liczba pilotek komercyjnych również wzrosła o 19 procent.

Specjalny program Delty taki jak Delta’s Women Inspiring our Next Generation (WING) ma na celu zlikwidowanie różnicy pomiędzy liczbą mężczyzn i kobiet w kokpitach.

Cały artykuł tutaj: https://www.unearthwomen.com/2019/09/30/the-first-mother-daughter-pilot-duo-in-history/?fbclid=IwAR1Zhp32XyLEbWJZPAJdpyf02HEZQrcoUO3WCfxQjJ7HNEPrwxrBzGg23UQ

Marzenna Furmaniuk-Donajski/Donajska

Darwin był ofiarą uprzedzeń wobec kobiet, tak jak my

Wart przeczytania wywiad z Angelą Saini, autorką książki „Inferior: How Science Got Women Wrong”. Pytania zadaje i komentuje Nicole Lucas (Trouw).

Kobiety to istoty słabsze, mniej inteligentne i bardziej emocjonalne niż mężczyźni? W książce „Inferior: How Science Got Women Wrong” (2018) brytyjska dziennikarka naukowa Angela Saini wyjaśnia, w jak dużym stopniu uprzedzeniom wobec kobiet ulega nauka.

Mówi to z pewnym wahaniem, prawie jakby się wstydziła. „Pisanie tej książki całkowicie zmieniło moje spojrzenie na świat. Nie myślę już w taki sam sposób o sobie, mojej matce, mojej teściowej, kobietach w moim życiu. Wydaje mi się, jakby mnie oszukiwano przez 35 lat i teraz powoli zaczynam rozumiem, jakie są naprawdę fakty. I to jest dość szokujące. ”

W ostatnich latach brytyjska dziennikarka naukowa Angela Saini (37) stawiała sobie pytania, co nauka miała i ma do powiedzenia na temat różnic: kobieta – meżczyzna. Zagłębiła się w wiele kontrowersyjnych badań z ostatnich dwóch stuleci. Rozmawiała z antropologami, psychologami i biologami. Rezultatem jest książka, której angielski podtytuł brzmi ‚How science got women wrong’ („Jak myli nas wiedza o kobietach”).

Oczekujemy, że badania naukowe będą obiektywne, ale jeśli chodzi o różnice między płciami, często trudno znaleźć obiektywność, mówi Saini. Społeczeństwo ma pewien obraz kobiet, przypisuje kobietom określone miejsce, i często naukowcy-mężczyźni przedstawali ku temu argumenty. Dopiero od niedawno, częściowo dlatego, że kobiety stały sie aktywne na polu nauki, często modyfikuje się negatywne obrazy z przeszłości kobiet, jako istot mniej inteligentnych, słabszych i emocjonalnych.

Nicole Lucas: Często mówi się: „kobiety nie są zbyt dobre z matematyki”. Ale ty byłas dobra. Czy to był powód, by zwątpić w tę teorię?

„Właściwie nie. Dorastałam w bardzo egalitarnej rodzinie. Moi rodzice nigdy nie dali mi, ani moim siostrom odczuć, że czegoś nie możemy robić, ponieważ jesteśmy kobietami. Byłam dobra z matematyki, byłam prezesem koła naukowego w mojej średniej szkole, studiowałam technologię na uniwersytecie. Widziałam, że jestem wyjątkiem, czasem byłam przez to samotna, ale nie zadawałem sobie o to wielu pytań. Być może dlatego, że wierzyłem również, że te różnice w umiejętnościach po prostu istnieją ”.

NL: Co sprawiło, że zaczęłaś zastanawiać się, czy te różnice są „naturalne”?

„Poproszono mnie o napisanie artykułu na temat menopauzy. Odkryłem, że istnieją bardzo różne teorie na temat tego, dlaczego kobiety wchodzą w okres menopauzy. Była nawet grupa mężczyzn naukowców, którzy twierdzili, że kobiety tracą płodność, ponieważ mężczyźni nie uważają ich za atrakcyjne. Podczas, gdy grupa kobiet stwierdzała coś zupełnie innego: powodem, dla którego dożywamy wielu lat po utracie płodności jest to, że pomagamy w opiece nad wnukami. Te stwierdzenia bardzo się różnią. Bardzo mnie zaintrygowało: Jak to możliwe? Czy płeć badacza ma czasem znaczenie?”

„Chciałam przyjrzeć się również innym tematom i szybko stało się jasne, jak bardzo wielokolorowe są nauki. To było naprawdę szokujące, gdy odkryłem, jak wszechobecne są omyłki, gdy chodzi o kobiety. I to ma dla nas ważne konsekwencje”.

NL: Również Charles Darwin znalazł miejsce w twojej książce.

„To bardzo niezwykłe. Był to rozważny mężczyzna, bardzo precyzyjny w swoich badaniach, obsesyjnie pracujący nad najdrobniejszymi szczegółami. Jeśli jednak chodzi o kobiety, nie dbał o to, że wysunął wielkie twierdzenia, w oparciu o rzeczy, które widział w otaczającym świecie. Jeśli widzisz, co osiągają mężczyźni i kobiety, jasne jest, że mężczyźni są na wyższym poziomie. To musi być biologia, doszedł do wniosku.”

„Mam na myśli to, że mówimy o epoce wiktoriańskiej, czasach, gdy pozycja kobiet była przez prawo redukowana na wszelkie możliwe sposoby. Nie mogły głosować, ich własność przechodziła na ich mężów po ślubie. Oczywiście nie robiły tego samego co mężczyźni. Ale Darwin nie wziął pod uwagę czynników historycznych, społecznych i kulturowych. Fakt, że tak genialny naukowiec popełnił tak fundamentalne błędy, ukazuje, jak głęboko zakorzenione są stereotypy. Był ofiarą tych uprzedzeń, tak jak my wszyscy. Ponieważ żyjemy w społeczeństwie, które robi rozdziały pomiędzy mężczyznami i kobietami”.

NL: Ważnym stwierdzeniem w książce jest to, że kobiety i mężczyźni nie różnią się tak bardzo. Ale trudno zaprzeczyć, że istnieją różnice fizyczne. Na przykład w ostatnich latach zwrócono większą uwagę na fakt, że problemy z sercem mogą objawiać się inaczej u kobiet niż u mężczyzn. Czy nie wylewamy dziecka z kąpielą, mówiąc, że nie ma prawie żadnych różnic?

„Tak, to trudny punkt. Średnio wyglądamy inaczej. Jeśli jednak zadamy sobie pytanie: do czego zdolni są mężczyźni i kobiety, różnice nie są tak duże. Jeśli cofniesz się w czasie, zobaczysz, że mężczyźni i kobiety zrobili mniej więcej to samo, z wyjątkiem tego, co dotyczy reprodukcji.”

„Większość kobiet na świecie pracuje. Mam indiańskie korzenie. Wiele indiańskich kobiet pracuje na roli czy w budownictwie. Wykonują prace rozbiórkowo-wyburzeniowe, podobnie jak mężczyźni. W zeszłym roku byłam w Nairobi. Widziałam tam kobiety pracujące w sektorze bezpieczeństwa. Taka jest rzeczywistość w większej części naszej historii. Idea rodziny z ojcem, który pracuje poza domem, i matką, pozostającą w domu, do czego predysponuje natura, jest nowym wynalazkiem”.

NL: Ale jeśli jest to tak jasne, dlaczego naukowcy byli na to tak ślepi?

„Naukowcy często ledwo patrzą na historię. Jeśli przeprowadzasz eksperyment, robisz to w określonym miejscu, w określonym kontekście społecznym. Otrzymujesz zaledwie migawkę. To zdecydowanie za mało, aby zrozumieć ludzkie zachowanie. Istnieją duże różnice między społeczeństwami i znaczne różnice w czasie.”

„Ale oczywiście są wyjątki. Spotkałem też wielkich naukowców, w szczególności kobiety, które poprawiły błędy, właśnie patrząc poprzez pryzmat kultury i historii”.

Jako przykład Saini wspomina amerykańską antropolog i prymatolog Sarah Blaffer-Hrdy, która w swojej książce „Dziecko ma wiele matek” przedstawiła wizerunek matki jako najważniejszej osoby wychowującej dziecko, w czasie gdy ojciec jest na polowaniu. Studiowała wspólnoty łowiecko-zbierackie w Afryce. Zauważyła, że ​​dzieci były tam w dużej mierze wychowywane przez inne osoby niż własni rodzice. To właśnie nazwała „opieką kolektywną”.

„Wiele osób myśli w kategoriach natury i wychowania, jakby były dwiema różnymi rzeczami. Ale wpływają na siebie nawzajem. Jeśli dziewczyny dostają tylko lalki i nigdy nie bawią się klockami Lego, lub czymś innym, co stymuluje wgląd przestrzenny, wówczas, średnio, będą w tym gorsze od chłopców, ponieważ ich mózgi nigdy nie były stymulowane w ten sposób.”

„Od najmłodszych lat kreuje się powstawanie tych różnic. A potem zaczynamy porównywać grupy dziewcząt i chłopców. Tymczasem podchodzono do nich inaczej od wczesnego wieku. Jak można w ten sposób sprawiedliwie i uczciwie oceniać?”

NL: Ponieważ obecnie jest więcej kobiet naukowczyń, często feministek, ten zniekształcony wizerunek kobiet bywa odrzucany. Ale jak możemy być pewni, że powstające obrazy są poprawne?

„Nie możemy. Wszyscy jesteśmy stronniczy. Feministki zajmujące się nauką ponownie przeanalizowały wiele badań przeprowadzonych przez mężczyzn. Postawiły nowe pytania, zakwestionowały założenia. Pomogło nam to iść naprzód.”

NL: Właśnie dlatego nauka musi być reprezentatywna i integrująca.

„Gdybym chciała, aby ludzie z mojej książki wybrali jedną rzecz, to uświadomienie sobie, że muszą być krytyczni. Nie przyjmować rzeczy jako oczywistości. Pomyślmy o tym, jaki jest kontekst, jaka jest motywacja zaangażowanych naukowców, jak duża jest badana grupa? Jeśli przyjmiemy takie podejście zamiast zakładać, że nauka jest zbiorem faktów, otrzymamy szerszy obraz. Nauka jest procesem zbliżania nas do prawdy, chociaż być może nigdy do niej nie dojdziemy”.

NL: Brytyjskie i holenderskie wydania twojej książki mają różową okładkę. Czy to ma jakieś specjalne przesłanie?

Śmiech: „Nie brałam udziału w projektowaniu. Nie wiem, co przeszło przez głowę projektanta, ale myślę, że ma to być nieco ironiczne. Nawiasem mówiąc, wersja hiszpańska wygląda zupełnie inaczej.

To ulubieny kolor mojego 4-letniego syna. Niedawno chciał różową czapkę. Kiedy poszłam zapłacić, sprzedawczyni zapytała go, czy jest o tym przekonany, czy nie chciałby innego koloru. Kilka lat temu być może mogłabym ją polubić. W końcu, jako rodzic, nie chcesz, aby Twoje dziecko zajmowało wyjątkową pozycję. Robisz więc to, co społeczeństwo uzna za akceptowalne. Pisząc ​​książkę, stałam się bardziej świadoma głębokich idei dotyczących zachowań mężczyzn i kobiet. Otrzymał więc swoją różową czapkę kapelusz.”

*

Angela Saini (1980, Londyn) – jest dziennikarką naukową. Studiowała inżynierię na University of Oxford oraz naukę i bezpieczeństwo w King’s College London. Po ukończeniu studiów kontynuowała dziennikarstwo. W 2011 roku opublikowała swoją pierwszą książkę „Geek Nation; Jak indyjska nauka przejmuje świat. Za swoją pracę otrzymała kilka nagród.

Marzenna Furmaniuk-Donajski/Donajska

Źródło: https://www.trouw.nl/nieuws/darwin-was-een-slachtoffer-van-de-vooroordelen-over-vrouwen-net-als-wij~b22eee52/

Genderowy Mózg – The Gendered Brain – Giny Rippon

Różnice między chłopcami i dziewczętami nie są związane z mózgiem, z jakim się urodzili, ale z oczekiwaniami, z którymi je wychowujemy, argumentuje brytyjska neurobiolożka Gina Rippon (Essex, 1950). Nie spotkała się z wdzięcznością z powodu tego typu stwierdzeń w wydanej w tym roku książce „The Gendered Brain. The new science that shatters the myth of the female brain’ (wydawnictwo Vintage). Raczej ze sporą falą krytyki.

Brytyjska naukowczyni, stwierdza z niezbędnym humorem, że nie ma czegoś takiego jak mózg mężczyzny czy kobiety. Mówiąc precyzyjniej: „Różnice między mózgami mężczyzn i kobiet są tak małe, że nie można z tak niewielkich różnic wyciągnąć żadnych konkluzji”. Innymi słowy, w dziecięcym mózgu nie ma niczego takiego, co decydowałoby o tym, że dziewczęta rozwijają się w złe czytnik kart, a chłopcy przekształcają w niewłaściwe multizadaniowce.

Takie stwierdzenia wymagają cokolwiek oswojenia się z nimi i przyzwyczajenia. Ponieważ idea o ​​istniejących różnicach i wyjaśnieniach: dlaczego mężczyźni i kobiety mogą i robią różne rzeczy, trwa od wieków. Szybki rozwój nowych technik wydaje się tylko intensyfikować polowanie na Świętego Graala. Jaskrawo kolorowe zdjęcia mózgu są ostatecznym dowodem: spójrzcie, oto dlaczego kobiety są gorsze w matematyce, a chłopcy mają trudności z wyrażaniem uczuć.

Emerytowana obecnie profesorka Uniwersytetu Aston w Birmingham podjęła swoje badania już dekady temu.

„Tak, początkowo interesowały mnie te różnice mózgów. Ale w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że wnioski wyciągnięte z wielu z tego typu badań na temat różnic płci są bardzo dyskusyjne. Jeśli istnieją różnice, są one małe. Wzajemne różnice między mężczyznami i kobietami są znacznie większe. Tyle że, badania, w których przeciętnie nie zauważono różnic, prawie nie przyciągaja niczyjej uwagi”. 

BADANIA NA SZEŚDZIESIĘCIOLATKACH

Mózg, twierdzi Rippon, odzwierciedla życie, które prowadzimy. „Wiele badań mózgu przeprowadzono na osobach mających średnio sześćdziesiąt lat. Ich mózgi były narażone na ogromną ilość bodźców i doświadczeń.

Tymczasem, obecnie wiemy, że mózg podlega ciągłym zmianom. Nie tylko w pierwszych latach życia, ale także długo potem. Wykształcenie, które zdobywamy, praca, którą wykonujemy, nasze hobby: wszystko to ma wpływ”.

Jako konkretny przykład, Gina Rippon wskazuje badania przeprowadzone wśród taksówkarzy w Londynie. Aby móc ubiegać się o pozwolenie, muszą udowodnić, że znają mapę miasta. Ich mózgi wydają się wyraźnie różnić od mózgów kierowców, którzy jeszcze uczą się zawodu, lub emerytowanych kierowców. A nawet od mózgów kierowców autobusów, którzy jeżdżą zwykle po stałych trasach.

„Takie badania pokazują, że zdjęcia mózgu dają jedynie migawkę ze stanu w konkretnym momencie rejestracji. Jeśli ktoś zacznie grać w rzutki miesiąc później, mózg zareaguje”.

MÓZG JEST JAK GĄBKA

Plastyczność mózgu jest ogromna i fascynująca, jak stwierdza Gina Rippon. „Wiemy, że mózg dziecka rozwija się niezwykle szybko. Przed porodem i po nim. To jest fenomenalne. Zyskujemy coraz więcej wglądu w to, że dzieci są bardzo świadome swojego środowiska i próbują się z nim połączyć, aby nawiązać relacje. Zawsze kładziono nacisk kładziono na to, jak bardzo dzieci są bezradne i jak długo. Przeprowadzono stosunkowo dużo badań nad tym, jak uczą się radzić sobie, jak uczą się języka i jak chodzą. Mniej uwagi poświęcono natomiast rozwijanym przez nie umiejętnościom społecznym. Ich wrażliwości na twarze, głosy. Tamu, że dzieci szybko zauważają, co powoduje, że na przykład są klepane po plecach. W ten sposób dzieci uczą się metod przetrwania. Mózgi dzieci są jak gąbka.”

Ludzie, bez względu na to, jak są mali, wrażliwi są na wiadomości otrzymywane od innych. I te wiadomości są inne dla chłopców i dziewcząt. Gina Rippon, która zajmowała się m.in. autyzmem i dysleksją, ilustruje to w swojej książce przykładem z własnego życia. Leżała na oddziale położniczym tuż po porodzie swojej drugiej córki. Przeniesiono matkom dzieci do karmienia. Kobieta na sąsiednim łóżku otrzymała swojego głośnjo krzyczącego syna z aprobującym komentarzem personelu: „Silne płuca!” Natomiast, krzycząca córeczka Giny Rippon przypadała personelowi mniej do smaku: „Robi najwięcej hałasu ze wszystkich. Niezbyt to kobiece.”

UWAGA DODATKOWA

Chłopcy i dziewczęta, tak długo jak są młodzi, stykaja się z odmiennymi oczekiwaniami. Ma to konsekwencje. Mówi się, że faceci lepiej orientują się w przestrzeni? Tak, jeśli pozwolisz im grać w klocki Lego i gry komputerowe od dzieciństwa. Pozwól dziewczynom grać przez chwilę w Super Mario, lub Tetris, a różnice znikną. Jedna uwaga: nie wywołuj w nich  wrażenia, że ​​nie mogą tego zrobić.

W swojej książce profesorka Rippon odnosi się do badań chłopców i dziewcząt w wieku 8 i 9 lat. Mimo że – jak dotąd – nic nie wskazuje na różnice w uzyskiwanych przez nie rezultatach, to dają się zauważyć różnice w samoocenie dziewcząt i chłopców swoich wyników. Dziewczęta uważają, że matematyka jest czymś przeznaczonym szczególnie dla chłopców, dla „naprawdę inteligentnych ludzi”.

„Jeśli powiedzą ci, że jesteś zły z matematyki, włożysz w nauke tego przedmiotu mniej wysiłku. Co w późniejszym czasie staje się samospełniającą się przepowiednią. ”Krótko mówiąc, płeć, dominujące poglądy na temat tego, co jest typowo męskie, a co typowo żeńskie, może pozostawić swój ślad w mózgu.”

INTERAKCJE W MÓZGU

Gina Rippon protestuje, iż zaprzeczyłaby istnieniu różnic biologicznych pomiędzy mężczyznami i kobietami, i że różnice te są wyłącznie kwestią kultury i czynników środowiskowych. Mówi, że jest to zarówno natura, jak i wychowanie. „Starą ideą jest to, że biologia niczym busola wyznacza, że mózg z którym się rodzisz, stawia cię na jakiejś wytyczonej dla ciebie świeżce. Wiemy jednakże już, jak stereotypy i doświadczenia mogą zmienić mózg. Istnieje interakcja pomiędzy tymi czynnikami”.  

Dlaczego ważne jest ustalenie, że nie ma określonego mózgu mężczyzny lub kobiety?

Gina Rippon: „Chodzi o konsekwencje wynikające z przekonania, że nic nie możesz zrobić mając mózg, z którym się urodziłeś; że wyznacza on jakoby, iż nie możesz zostać naukowcem, liderką biznesu czy współczującą osobą. Nie ma jednak czegoś takiego. Ani w przypadku mężczyzn, ani kobiet. Musimy patrzeć bardziej na jednostkę, niż używać jako podstawowego filtra tego, czy ktoś jest mężczyzną czy kobietą.”

Rodzice regularnie proszą Ginę Rippon o radę. Czy pozwolić synowi bawić się lalkami, a córce klockami Lego? Profesorka nie chce jednak w tej kwestii być dyktatorką. Niech zabawki będą zabawkami, a nie czymś, co określa się „chłopców” lub „dziewczęta”. Dajmy dzieciom duży wybór. A jeśli córka nadal chce zamku dla księżniczki, to w porządku, ale pozwól jej samej złożyć go w całość z elementów.

Źródło: https://www.trouw.nl/wetenschap/bij-alles-in-de-wereld-geldt-de-man-is-de-norm-de-vrouw-de-afwijking~bbc9babd/

Marzenna Furmaniuk-Donajski/Donajska

 

Nie ma czegoś takiego, jak mózg dziewczynki, lub chłopca

W tym roku profesorka i neurobiolożka Gina Rippon opublikowała książkę Genderowy Mózg („The Gendered Brain”), w której podkreśla, że ​​istnieje niewielka różnica między mózgiem mężczyzn i kobiet. Jednocześnie nie zaprzecza, że istnieją fizyczne różnice pomiędzy mężczyzną i kobietą.

„Dziwne jest to, że gdy chodzi o różnice płci, istnieje aspekt co do którego naukowcy mają szczególną obsesję: mianowicie mózg. Przez większość czasu próbują udowodnić, że w mózgu zapisane jest, iż kobiety spełniają się poprzez opiekuńczość, a mężczyzni zarabiając pieniądze.”

Gina Rippon pokazuje, że nie istnieje coś takiego jak mózg chłopca czy dziewczynki. Mózg jest bardzo elastycznym narządem, który może zmieniać się w zależności od doświadczeń i oczekiwań. A te, niestety, nadal są różne wobec chłopców i dziewcząt.

Nie możemy oczywiście udawać, że ciała mężczyzny i kobiety są jednakowe. Ale też, nie możemy zapominać, że na świecie rozwija się i udoskonala przedmioty i rzeczy przeznaczone dla mężczyzn. W tym samym czasie pozwalamy aby kobiety narażone były na wypadki, lub umierały. Jest to stwierdzonym faktem.

„Istnieje dobry przykład w Szwecji – wskazuje Gina Rippon – „Urzędnicy w gminie Karlskoga zostali poinstruowani, aby zapoznać się z własną polityką poprzez pryzmat gender. Co się okazało? Taka czynność jak odśnieżanie, odbywała się w seksistowski sposób. Odśnieżano ulice zaczynając od głównych arterii komunikacyjnych, a kończono na chodnikach i ścieżkach rowerowych. Najpierw pomagano więc mężczyznom, którzy częściej, niż kobiety korzystają z samochód. Kobiety o wcześniejszej porze dnia chodzą pieszo, lub jeżdżą na rowerze. Aktywność kobiet odbywa się według innego schematu. Często najpierw zaprowadzają dzieci do szkoły a po pracy robią zakupy. Odwrócono więc w gminie harmonogram odśnieżania: najpierw chodnik i ścieżki rowerowe, potem ulice samochodowe. Okazało się to bardzo korzystne. Piesi bowiem częściej narażeni są na wypadki z powodu śniegu, niż kierowcy. Zmiana harmonogramu sprzątania spowodowała zmniejszenie liczby wypadków. Można to sprawdzić. Nawet w zaśnieżonej Szwecji może być lepiej.”

Jeśli chodzi o opiekę zdrowotną, podziały i różnice w wynagrodzeniu za pracę, kwestie przemocy czy schronienia w nagłych wypadkach – często spogląda się na kobiety ponad ich głowami. Sądząc przy tym, że emancypacja dokonuje się.

„Idea mężczyzny jako normy, a kobiety jako odchylenia, jest tak zakorzeniona w społeczeństwie, że trudno jest być tego świadomym przez cały czas – powiedziała Gina Rippon gazecie Trouw –„Zauważam, że moja książka wywołuje reakcje, i to nie tylko kobiet, które się identyfikują z opisanymi sytuacjami. Naukowcy również kontaktują sie ze mną. Wszyscy brytyjscy parlamentarzyści otrzymali moją książkę. Boris Johnson też. Ale nie mogę zagwarantować, że ją przeczyta.”

*„Genderowy Mózg. Nowa nauka, która podważa mit kobiecego mózgu”( The Gendered Brain. The new science that shatters the myth of the female brain’, wydawnictwo Vintage)

Źródło:  https://www.trouw.nl/nieuws/zo-verschillend-zijn-mannen-en-vrouwen-niet-betoogt-gina-rippon-gender-leren-we-onszelf-aan~b5d1d41f/

Marzenna Donajski/Donajska