Grzeczne dziewczynki żyją krócej

Głośne kobiety są zdrowsze. Tłumienie emocji może nawet zabić. Problemy z sercem, niewydolność krążenia – to początek długiej listy symptomów powiązanych istotnie z tzw. samouciszaniem. Kobiety często mają potrzebę silnej ekspresji swoich uczuć, ale tłumią ją w sobie. Badania łączą tę tendencję z przemocą domową, zarówno emocjonalną, jak i fizyczną. O badaniach tych pisze Katarzyna Mazur w Focus.pl.

Próby utrzymania związku za wszelką cenę i tłumienie przez to swoich prawdziwych uczuć porównuje się do utrzymywania bardzo bolesnej tajemnicy. Wzorzec ten, od lat 90-tych, nazywany jest przez psychologię samouciszeniem. To przedkładanie potrzeb partnera ponad własne lub powstrzymywanie się przed wyrażeniem negatywnych emocji, aby nie doprowadzać do eskalacji konfliktu w związku. Często zjawisko to powiązane jest z istnieniem przemocy w relacji – fizycznej i emocjonalnej. 

„Z socjologicznego punktu widzenia powstrzymywanie się od gwałtownych reakcji może nie wydawać się złym pomysłem, jednak medycyna ma na ten temat zupełnie odmienne zdanie. Coraz więcej badań udowadnia, że kobiety, które tłumią swoje emocje, są częściej narażone na wiele psychicznych i fizycznych dolegliwości, podczas gdy ich bardziej wylewne koleżanki cieszą się całkiem dobrym zdrowiem.”

Konsekwencje? – badania wykazują związek samouciszania kobiet z nabywaniem takich dolegliwości jak: zespół jelita drażliwego, depresja, przewrażliwienie, problemy z koordynacją ruchową i wreszcie, przedwczesna śmierć. Potwierdzają to tez przerażające statystyki: na przestrzeni 10 lat badania zaobserwowano czterokrotnie wyższą umieralność u mężatek, stosujących samouciszanie, niż w przypadku bardziej wylewnych żon.

Dalsze badania przeprowadzone przez Wydział Psychiatrii Uniwersytetu w Pittsburghu wykazują silne powiązanie samouciszania z problemami miażdżycowymi i w konsekwencji ryzykiem udaru mózgu lub doświadczenia innych upośledzeń układu krążenia. 

Najświeższe badanie łączy ten mechanizm nawet ze zwiększeniem produkcji płytki nazębnej u kobiet w okresie przed i tuż po menopauzie. Badanie to było niewielkie, bo brało w nim udział zaledwie około 300 kobiet, jednak jego wynik jest jednoznaczny.

Jak rozwiązać ten problem? Jednym ze sposobów wyeliminowania medycznych symptomów jest praca psychologiczno-socjologiczna. Zaniechanie szkodliwych stereotypów mówiących, iż wylewne kobiety są osobami niestabilnymi, przewrażliwionymi i dramatyzującymi.  Utrudnia to budowanie zdrowych, opartych na otwartej i uczciwej komunikacji związków. A to już sytuacja życia i śmierci  – w przenośni i dosłownie.

Kobiety zaś narażone na przemoc w związku powinny zadać sobie pytanie: Czy cena utraty zdrowia i życia warta jest trwania w toksycznej relacji?

Władza i tabu

Amerykańska piosenkarka i tancerka Janelle Monae w swoim muzycznym wideoklipie
nosi strój holenderskiego projektanta mody Duran Latinka.
Piosenka i stroje tworzą odę na temat kobiecego narządu płciowego

Ludzie najczęściej postrzegają penisy jako coś pozytywnego, przywołującego moc, władzę, siłę, męskość. Mniej widoczna, wygnana do sfery tajemnicy, ciemności i tabu jest kobieca wagina, srom. Wstyd, żenada – prawda? – aby używać takich słów.

Ktoś wpływowy, z urokiem i siłą, nazywany jest kolokwialnie osobą „z jajami”. Nie uraża nas Big Dick Energy – w mediach czy w sferze publicznej. Takie określenia postrzegane są pozytywnie. Inaczej sprawa ma się, gdy chodzi o kobiecy narząd. Akcje i ruchy mające na celu umieszczenie również waginy/sromu na honorowym piedestale napotykają nadal na niezrozumienie i opór. Panowie purpurowieją z oburzenia, padają zarzuty o obrazę uczuć. Choć na szczęście nie wszyscy tak reagują. Nie zmienia to faktu, że nie ma równości w tej symbolice. Penis – to moc, władza, siła, duma. Wagina – wstyd, nieobecność, wygnanie, wykluczenie, tabu.  

Czas to zmieniać. Uwolnienie kobiecych umysłów od wielowiekowych więzów i skrępowania jest tak ważne jak kwestia życia i śmierci. Nie mówiąc o jakości życia. To nie jest temat tabu czy „poniżej pasa”.  

Zdarzają się przypadki kobiet, dotkniętych chorobą nowotworową i cierpiących przez lata z powodu niewłaściwej diagnozy. Tak się może zdarzyć, gdy zażenowanie hamuje pacjentkę przed precyzowaniem własnych odczuć i stref bólu. „Boli mnie tam, na dole” – to unik, który może mieć tragiczne konsekwencje (więcej możecie przeczytać w artykule: Nowotwór sromu. „Przeszłam cztery operacje okaleczające” – w Kobieta.Onet.pl)

Rozmawiajmy o wszystkich partiach naszego ciała, na równi. Nie ma „lepszych” i „gorszych”.

Tak więc, powiedzenie: „Trzeba nie mieć jaj, aby mieć jaja” – nie jest tak naprawdę komplementem dla kobiety. To nadal wykluczanie. Nauczmy się, nie tylko mówić: „brak mu jaj”, ale również „brak mu waginy”.

(Marzenna Furmaniuk-Donajska/Donajski)

Kapłani katoliccy na porodówkach

zdjęcie: Newsweek

„Porodówka. Leżymy wykończone nieprzespaną nocą. Jedna – pęknięta, obolała, nie usiądzie przez najbliższe kilka dni. Druga – elegancko nacięta, obolała, nie usiądzie przez najbliższe kilka godzin. Obie wietrzą obolałe krocza. No i ja – po cc, nie wstanę przez najbliższe kilka godzin. Na pościeli krew. Na pidżamach krew. Ja z workiem na mocz i cewnikiem. Jedna z cyckiem na wierzchu, właśnie stara się karmić. Druga – ma obydwa obłożone posiekaną kapustą. Dzieci krzyczą na zmianę. Wtedy wchodzi on. W ubraniach wierzchnich. Z zarazkami. Z bakteriami. Nie puka. Włazi jak do siebie. My skrępowane, chowamy biusty, plamy krwi, krocza. A on, ni stąd ni zowąd, podchodzi do noworodka i macha mu nad głową znak krzyża. Matka zszokowana mówi „Szczęść Boże”. A jakby była ze świadków Jehowy? Dlaczego nikt nie zapytał nas o zgodę? Czy kominiarz też mógłby tu tak z ulicy sobie wejść i nas bezkarnie oglądać w tak intymnych chwilach? Gdzie jego fartuch ochronny? Obcy facet wchodzi bez pytania do obcych kobiet w jednym z najbardziej intymnych momentów w ich życiu, a gdzie prawo do prywatności? Do godności? A jakby zamiast księdza wszedł Rabin? Albo Pastor? Kobiety w takim stanie nie mają sił, aby zareagować. I nikt nie robi z tym nic. Amen” – czytelniczka Głosuj na Kobietę

(więcej przeczytacie w Newsweek, w artykule pt: „Człowiek nieprzytomny po porodzie a tu komunia” z 22.01.2020 r.)