Z trudem od kilkunastu lat kobiety przebijają się do świata polityki. Jest ich coraz więcej. Chciałoby się rzec, że to efekt ich kompetencji i umiejętności. Tak dzieje się jednak zaskakująco rzadko.
O umieszczeniu kandydatek na listach wyborczych decydują zarządy partii, a te jak wiadomo obsadzone są facetami, którzy uznali, że dobrze mieć w ławie poselskiej, rządzie, radzie gminy kilka babek, bo „ocieplają wizerunek”. A kiedy tylko ich koleżanki próbują wyjść poza wyznaczone ramy od razu są sprowadzane do parteru: ośmieszane, ignorowane i z dziką satysfakcją zaganiane do kuchni i opieki nad dziećmi. Wmawia się nam, że tylko mężczyźni potrafią rozwiązać problemy tego świata. Droga kobiety do najwyższych stanowisk jest poprzedzona zwykle latami godzenia życia rodzinnego z zawodowym i udowadniania, że jest się lepszą od często miernych kolegów.
Już? Usłyszałyście/-liście w swojej głowie ten głos? „Przesadza”. „Wyolbrzymia”. „Nie jest tak źle” i klasyczne: „Chłopa jej trzeba!”?
No to popatrzmy na listy wyborcze w ostatnich wyborach parlamentarnych. Wiadomo, że miejsca na takiej liście nie są sobie równe. Są tzw. miejsca „biorące”, czyli takie, na które głosujemy odruchowo nie mając wystarczającej wiedzy na temat kandydatek i kandydatów. To miejsca z góry listy: 1, 2, 3, nieco mniej 4 i 5. Do „biorących” zalicza się również miejsce ostatnie na liście, które często staje się wyborem głosujących. W wyborach w 2019 roku wyznaczono 41 okręgów, a zatem każda partia musiała przedstawić 41 list wyborczych złożonych z lokalnych działaczek i działaczy. Jak w tej wyliczance wypadły kobiety? Otóż tak (patrz: grafika)
Fundacja Głosuj Na Kobietę jest organizacją non-profit i finansujemy działalność dzięki Darczyńcom. Możemy działać również dzięki Tobie.
Jak widać nawet tak progresywne ugrupowania jak lewica nie potrafiły oddać kobietom należnej im połowy „jedynek”! Najbardziej „przyjazny” kandydatkom zestaw zaproponowała Koalicja Obywatelska proponując im ponad połowę… trzecich miejsc. Zaiste imponujące!
Dzięki ustawie kwotowej z 2011 roku udział kobiet i mężczyzn na liście wyborczej nie może być mniejszy niż 35%. Jednak polska demokracja jak tlenu potrzebuje ustawy suwakowej, która zagwarantuje prawdziwą równość płci w wyborach. Tzw. „suwak” to zasada umieszczania kandydatek i kandydatów naprzemiennie na listach wyborczych. W 2014 roku projekt takiej ustawy pojawił się w sejmie, ale został „zamrożony”, bo były „ważniejsze sprawy” niż prawa kobiet, wiadomo. W obecnym parlamencie trudno spodziewać się takiej zmiany. Dlatego w kolejnych wyborach Polki mogą powiedzieć „sprawdzam”, bo nic nie stoi na przeszkodzie, aby władze poszczególnych partii dobrowolnie zastosowały metodę suwaka na swoich listach.
Autorka: Iwona Michalak
Właścicielka księgarni @Herbooks