Głos protestu w roku 2020 brzmi ciszej, ale nie zniknął

Poważne dylematy, jak świat długi i szeroki – aktywistów, zwyczajnych obywateli i osób bez praw obywatelskich: Protestować czy nie? Jeśli protestować to w jakiej formie? Kto ma wybór, aby odłożyć protest na czas po kryzysie a dla kogo jest to sprawa życia lub śmierci? Jak zyskać sojusznika – to znaczy jak przebić się z protestem do uwagi mediów, zajętych teraz wiadomościami o koronawirusie?

Podczas, gdy rok 2019 był rokiem licznych głosów protestu, teraz ulice są praktycznie puste. Grupy aktywistów i aktywistek na całym świecie szukają nowych sposobów zabrania głosu. Tak stało się w Polsce, w formie m.in. protestów kolejnowych – po zapowiedzi czytania w parlamencie fundamentalistycznego projektu Ordo Iuris i Kai Godek. Tak stało sie tez w Izraelu, gdy aktywiści demonstrowali w odległości 1,5 metra od siebie, na Placu Rabina w Tel Awiwie, przeciwko premierowi Benjaminowi Netanjahu.

Jak pisze niderlandzki dziennik Trouw, protest w Algierii wyglądał na niekończący się. Co tydzień, przez 57 kolejnych tygodni, grupa aktywistów Hirak wychodziła na ulice. Chcieli doprowadzić do powstania nowej konstytucji, końca afer korupcyjnych i przywództwa 83-letniego prezydenta Abdelaziza Boutefliki.

Działaczom udało się wyrzucić kilku władców z politycznej sceny. Po dwudziestu latach przywództwa Bouteflika ustąpił, a dwóch byłych premierów trafiło do więzienia za korupcję. Hirak kontynuował walkę o sprawiedliwszą Algierię.

Ale 17 marca ruch protestacyjny nagle zakończył się. Rząd Algierii zakazał spotkań ulicznych, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się koronawirusa. Na ulicach, gdzie od ponad roku słychać było hasła, zapadła cisza.

Algieria jest tylko jednym z krajów, w których koronawirus uciszył uliczne protesty. Kilka tygodni temu, tysiące Chilijczyków w Santiago protestowało w każdy piątek przeciwko nierównościom w tym kraju. Jednak, obecnie, rząd zakazał zgromadzeń. W Indiach działacze w New Delhi od miesięcy prowadzą kampanie przeciwko kontrowersyjnemu prawu imigracyjnemu, ale od 24 marca wprowadzony został również zakaz. Ostatnio policja w Hongkongu aresztowała każdego, kto chodzi po ulicy z więcej niż czterema osobami. Według aktywistów rządzący używają tej reguły do ​​aresztowania i uciszenia głosów krytyki.

Liczba protestów publicznych od dawna nie była tak niska. Według projektu ACLED (Armed Conflict Location & Event Data Project), który śledzi protesty na całym świecie, na początku kwietnia na świecie odbyły się 452 protesty – większość z balkonów. Dla porównania, w pierwszym tygodniu marca widocznych było ponad 1500 ruchów protestacyjnych. A w pierwszym tygodniu listopada, kiedy koronawirus jeszcze się nie rozprzestrzenił, doszło do ponad 2000 protestów. Duża różnica.

„Wirus absorbuje energię”

„Tempo protestu tymczasowo zamarło” – powiedział przez telefon dla dziennika Trouw, Hardy Merriman – prezes Międzynarodowego Centrum ds. Konfliktów Bez Przemocy (ICNC). „Kryzys koronawirusa sprawia, że ​​wszyscy są zajęci: emocjonalnie, ale także w załatwianiu spraw praktycznych. Oprócz blokad i kontroli na ulicy wirus pochłania energię.”

„W tej chwili ludzie mają na myśli coś innego niż protest” – mówił dla Trouw Bert Klandermans, profesor Uniwersytetu VU w Amsterdamie, który specjalizuje się w ruchach protestacyjnych – „Wyjście na ulicę przynosi nawet efekt przeciwny do zamierzonego. Można się wówczas zastanawiać: dlaczego zajmujesz tę przestrzeń, gdy pojawiają się pilniejsze sprawy? Zdarzało się to częściej: kiedy samolot uderzył w Twin Towers w Stanach Zjednoczonych 11 września 2001 r., widać było również, że praktycznie wszystkie protesty natychmiast zakończyły się.”

Wielu aktywistów nie widzi w tej chwili możliwości protestowania. „Są większe problemy do rozwiązania”, wyjaśniła opinii publicznej Brujas del Mar, rzeczniczka meksykańskiej grupy aktywistek, która na początku marca zorganizowała ogólnokrajowy strajk kobiet. „Teraz, gdy wszyscy pozostają w domu, wiele kobiet jest narażonych na wykorzystywanie. Zapobieganie temu kosztuje całą naszą energię. Na ulicę wyjdziemy później”.

Drastyczny kontrast

Puste ulice kontrastują z tymi sprzed roku, gdy na całym świecie wybuchały protesty. Rok 2019 był rokiem protestów, które stały się głośniejsze m.in. w Hongkongu, Libanie, Chile, Rosji, Francji, Ekwadorze, Indonezji, Indiach, Katalonii i Boliwii. Aktywiści walczyli o bardziej demokratyczny system polityczny, przeciw korupcji lub o likwidację nierówności ekonomicznych w swoim kraju. Wszędzie działacze wydawali się inspirowani tą samą energią: nawet przemoc, którą niektórzy władcy stosowali wobec protestujących, nie uciszała ich.

Ale to co nie zadziałało przemocą w zeszłym roku, urządził teraz wirus: ludzie pozostają w domach, a demonstracje są zabronione. Zmusza to grupy aktywistek i aktywistów do organizowania się w nowy sposób. „W pierwszych tygodniach zastanawiano się: co teraz robimy?” – powiedział dla Trouw Hardy Merriman, dyrektor ICNC – „Ale to było krótkotrwałe. Teraz pytanie brzmi: w jaki sposób możemy nadal coś zmienić i wnieść w czasie kryzysu? ”

Merriman wyjaśnia, że ​​wiele ruchów protestacyjnych zaczęło ostatnio wykorzystywać swoje siły mobilizacyjne do pomocy społeczności. „Na przykład działacze w Algierii niedawno wyczyścili ulice, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się koronawirusa. Ugandyjska piosenkarka, aktywistka i poseł Bobi Wine napisała piosenkę, w której zachęca ludzi do pozostania w domu i umycia rąk.”

W innych krajach grupy akcji, stosując się do obowiązujących obostrzeń,  kontynuują protesty na nowe sposoby. „Każdej nocy Brazylijczycy biją w patelnie ze swojego balkonu, protestując przeciwko polityce Bolsonaro, która odrzuca wszelkie środki zapobiegawcze przeciw koronawirusowi” – mówi Merriman.

W Polsce aktywistki Ogólnopolskiego Strajku Kobiet zorganizowały strajk kolejkowy. Polskie kobiety protestowały również poprzez wywieszanie plakatów i banerów na swoich balkonach i w oknach. Protestowano też w wielu innych formach.

Światowe media zauważyły zwłaszcza demonstrację w Izraelu. Ludzie wyszli na ulice w zeszły weekend, aby demonstrować przeciwko premierowi Izraela Benjaminowi Netanjahu. Zrobili to w odpowiedniej odległości, półtora metra od siebie.

Według prof. Berta Klandermansa, koronawirus daje także aktywistkom i aktywistom przestrzeń do reorganizacji i tworzenia nowych planów. „Przeciętna kawiarnia czy sklep odświeży teraz swoje ściany i wnętrze. W rzeczywistości ruchy protestacyjne robią to samo” – mówi dla Trouw.

Hardy Merriman rozpoznaje to. „W Ameryce ruch Sunrise, który walczy o lepszą politykę klimatyczną, wprowadził czterodniowe szkolenie online. Codziennie przez godzinkę można dowiedzieć się, jak osobiście włączać się do ruchu protestacyjnego i przyczyniac do zmian. Zgłosiło się już 3500 osób do takiej formy szkolenia.”

Prof. Klandermans uważa, że ​​aktywiści lepiej zrobią, jeśli zachowają swoje nowe akcje protestacyjne na okres po pandemii. „Koronawirus po prostu połyka dużą część mediów” – mówi. Klandermans podkreśla, że ​​bez „kluczowej”, medialnej reklamy, ruch społeczny jest o wiele mniej skuteczny. „Mogę dużo pisać w swoim badaniu, ale jeśli nie ma go w gazecie, ma to mniejszy wpływ. To tak jakby upuścić pióro na podłogę.”

Przejmowanie władzy

Brak uwagi w mediach nie jest jedyną rzeczą, którą dostrzegają aktywistki i aktywiści. Wielu przywódców autorytarnych wykorzystuje kryzys koronawirusa, aby jeszcze bardziej zwiększyć swoją siłę. Premier Węgier na przykład, Viktor Orbán, niedawno podpisał ustawę, która na czas nieokreślony wyłączy parlament. W Izraelu premier Benjamin Netanjahu tymczasowo zamknął wszystkie sądy, dwa dni przed tym, gdy musiał iść na proces pod zarzutem korupcji. Sprawa sądowa została przeniesiona na koniec maja.

W Polsce rząd PiS za wszelką cenę i wbrew zaprzeczanemu stanowi klęski żywiołowej, forsuje korespondencyjne głosowanie na prezydenta, aby utrzymać władzę przez następną kadencję.

Przejmowanie władzy jest cierniem dla wielu grup aktywistycznych, które walczą o sprawiedliwszy i bardziej demokratyczny system władzy w swoim kraju. Również protesty przeciwko prawu stały się o wiele trudniejsze od czasu zapanowanie kryzysu koronawirusa: zabrania się wychodzenia na ulice, a rządy mają nowe narzędzia do walki z krytyką – ze względu na wprowadzone środki zaradcze.

W Kairze na przykład, policja aresztowała w zeszłym miesiącu cztery kobiety, które domagały się na ulicy tymczasowego zwolnienia więźniów politycznych z powodu wysokiego ryzyka infekcji w pełnych egipskich celach więzień. Władze nazwały pokojowy protest „fałszywymi wiadomościami” i zatrzymały kobiety na ponad trzydzieści godzin. W Hongkongu policja aresztowała w zeszły weekend tuzin oponentów, w tym magnata medialnego Jimmy’ego Lai i założyciela Partii Demokratycznej, Martina Lee.

Demonstracje nie kończą się jednak wszędzie. W niektórych krajach pojawiają się ostrożne protesty przeciwko rządom, które inaczej porzuciłyby biednych obywateli podczas kryzysu. O pomoc finansową ze strony rządu walczą na przykład libańscy sprzedawcy uliczni. „Nie mają dochodów od czasu blokady” – powiedziała aktywistka Nada Nassif – „Pozostawanie w domu to luksus, na który nie można sobie pozwolić. Protest jest koniecznością”. Mówi, że w libańskich obozach dla uchodźców wybuchły protesty. „To nie są zorganizowane akcje, ale krzyki rozpaczy: umierają z powodu koronawirusa, czy z głodu? Ale rząd nie robi nic, aby im pomóc.”

Demonstracja wydaje się być jedynym sposobem na przetrwanie w wielu miejscach. W boliwijskim mieście Riberalta głodny tłum poprosił o setki paczek żywnościowych obiecanych przez rząd. W Pakistanie policja aresztowała pięćdziesięciu lekarzy, którzy poprosili o lepszy sprzęt medyczny. Więźniowie na całym świecie protestują przeciwko ich uwolnieniu, obawiając się, że często przeludnione cele, w których przebywają, staną się źródłem śmiertelnego zainfekowania.

Zmiana polityczna

Tak więc, ruchy protestacyjne tak naprawdę nie zniknęły i tak się nie stanie, uważa dyrektor Hardy Merriman. Według niego, kryzys pandemii może w rzeczywistości doprowadzić do ogromnych zmian politycznych. Kryzys ujawnia dokładnie to, w co zaangażowanych było wiele protestów przed epidemią, a mianowicie systematyczną nierówność, korupcję i ubóstwo. „Ta epidemia ujawnia, kto najbardziej cierpi w naszym społeczeństwie” – mówi dyr. Merriman – „czyli najbiedniejsi mieszkańcy naszej planety. Odkrywa słabości naszych systemów społecznych: spójrzmy na przykład na opiekę zdrowotną w USA, która jest niedostępna dla wielu biednych Amerykanów”.

Według Merrimana gniew, który powstaje z tego powodu, stwarza możliwości. „Budzi się gniew grupy ludzi, którzy nigdy wcześniej nie uważali siebie za aktywistów. To daje nowe wsparcie ruchom protestacyjnym.” Minie jeszcze trochę czasu, zanim staniemy się naprawdę gotowi – podkreśla prof. Klandermans. „Taki kryzys jest poważnym ciosem dla ruchów społecznych” – mówi. „Niektóre organizacje znikną na chwilę z radaru. Ale ruchy protestacyjne, którym uda się przetrwać kryzys, pojawią się jeszcze mocniejsze”.

Opracowanie: Marzenna Donajski / Donajska

Źródło: Trouw, Anne ter Rele

Zdjęcie: Demonstracja w Tel Awiwie, Getty Images

Ogólnoświatowy Marsz Kobiet – 21 stycznia 2017

Tak było dwa lata temu, 21 stycznia 2017 r., w czasie Marszu Kobiet w Amsterdamie i wielu miejscach na całym świecie (Women’s March 2017).

W Amsterdamie, wszyscy, niezależnie od płci, rasy, gatunku, etc. demonstrowali – na ogół z pomarańczowymi parasolkami. W geście solidarności z głośnym Czarnym Protestem w Polsce, który miał miejsce w poniedziałek, 03.10.2016 r (organizowanym przez Ogólnopolski Strajk Kobiet).

Polski protest był następstwem odrzucenia przez Sejm projektu ustawy „Ratujmy kobiety” i skierowania zarazem do prac w komisji projektu „Stop aborcji”. Masowy Czarny Marsz, w 147 miastach, wywarł swoją mocą wrażenie na ustawodawcach. Trzy dni później Sejm odrzucił projekt ustawy „Stop aborcji”.

(Pomarańczowy kolor parasolek na zdjęciach jest symbolicznym kolorem Królestwa Niderlandów)

PS. Tłum ludzi i moja nieznajomość wówczas kamerki troszkę utrudniały robienie lepszych zdjęć 😉 ).

(Marzenna Furmaniuk-Donajska / Donajski)

Dla Kobiet od Kobiet: domki dla bezdomnych

Stolarskie Siostrzeństwo Buduje Maleńkie Domki Dla Bezdomnych

Whittier Heights Village to dzielnica malutkich domków w północnym Seattle, stworzona głównie przez wolontariuszki. W pełni zasiedlona pomieści około dwudziestu kobiet bezdomnych oraz par jednopłciowych.

Dla wolontariuszek, które zebrały się w kilka chłodnych i deszczowych weekendów, by zbudować złożoną z malutkich domków wioskę dla bezdomnych kobiet, nagrodą nie była ukończona praca, a raczej poczucie przynależności do zespołu. Wiele z nich po raz pierwszy pracowała na budowie, gdzie nie były jedynymi kobietami.

Alice Lockridge, posiadająca trzydziestoletnie doświadczene w uczeniu innych kobiet, jak wykonywać prace fizyczne, stworzyła projekt Women4Women – inicjatywę, która połączyła wolontariuszki.

„Te kobiety codziennie chodzą do pracy i codziennie słyszą, że nie są wystarczająco dobre, że odbierają pracę mężczyznom i ‘co one w ogóle tutaj robią’ – w sposób albo zawoalowany, albo prosto w twarz, każdego dnia, przez cały okres trwania ich kariery.” – mówi Lockridge.

O Women4Women mówi: „Stworzyłyśmy miejsce, gdzie kobiety mogą przyjechać do pracy i dzielić się swoimi umiejętnościami oraz nabywać nowych w środowisku wolnym od tego wszystkiego”.

Whittier Heights Village to wspólnota 15 małych, kolorowych domków, każdy o powierzchni 100 stóp kwadratowych. W lipcu zaczęli się wprowadzać mieszkańcy, wielu z nich wprost z ulic lub ze schronisk Seattle. W wiosce znajduje się również wspólny budynek z kuchnią, łazienkami i pralnią.

Położona na miejskim gruncie, jest to jedna z dziewięciu takich dzielnic w Seattle. Służą one jako schronienia dla bezdomnych mieszkańców miasta. Wioska operowana jes przez Low Income Housing Institute, który rozwija mieszkania dla osób o niskich dochodach i bezdomnych w stanie Waszyngton. Budowa takiego domu kosztuje około 2500 USD, a roboty w większości wykonują wolontariusze.

Dziesiątki kobiet – a także trochę mężczyzn – odpowiedziało na pierwsze wezwanie Lockridge, kiedy poszukiwała ochotników. Nie wszyscy byli stolarzami: byli też ogrodnicy, hydraulicy i elektrycy, oraz artyści. Byli wśród nich specjaliści z wieloletnim doświadczeniem, ale także osoby, które od lat nie miały w ręku młotka.

„Ludzie rozmawiali o tym, jak bardzo różni się to od zwykłej ekipy w świecie, w którym zwykle pracowali. … Pracowaliśmy, uczyliśmy siebie i innych”- mówi Lockridge.

To była zupełnie inna scena niż zdominowane przez mężczyzn place budowy, na których wielu z ochotników codziennie pracowało.

W budownictwie występuje węższa różnica w wynagrodzeniach kobiet i mężczyzn niż w przemyśle USA. Mimo to Linda Romanovitch, wolontariuszka Women4Women, twierdzi, że wiele kobiet nie uważa takiej pracy za wystarczająco opłacalne opcje kariery.

W branży budowlanej kobiety stanowią około 10 procent z około dziesięciu milionów pracowników budowlanych w USA. Bardzo często jedynymi osobami rekrutowanymi do prac budowlanych są bracia i synowie mężczyzn, którzy już pracują w takich zawodach.

Romanovitch zgromadziła około 15 kobiet z Sióstr w Bractwie, grupy kobiet ze związku Zjednoczonego Bractwa Stolarzy, które wzajemnie wspierają się i uczą.

Regularnie koordynuje ochotnicze projekty dla stolarzy – od budowy małych domów, po naprawę domów dla seniorów i osób niepełnosprawnych.

Siostry odwiedzają gimnazja i licea, by rozmawiać z młodymi dziewczynami o pracach budowlanych, a także odwiedzają więźniarki w więzieniu dla kobiet.

Siostry starają się również zlikwidować niektóre bariery, które uniemożliwiają kobietom pracę, takie jak nękanie, z którego branża budowlana jest dobrze znana. Romanovitch mówi, że współpracują ze swoimi braćmi związkowymi, aby stworzyć ogólnie zdrowsze miejsca pracy i zachęcają kobiety do zgłaszania problemów, kiedy tylko się pojawiają.

„Ale to się dzieje w ślimaczym tempie” – mówi. „Wciąż walczysz ze staroświeckim gównem, ale przynajmniej teraz się o tym mówi”.

Saskia Brown codziennie doświadcza w pracy dyskryminacji.

„Codziennie muszę udowodnić, że naprawdę wiem, o czym mówię”.

 11 lat temu, po ukończeniu szkoły średniej, Brown za namową koleżanki przystąpiła do programu praktyk stolarskich. Podobała jej się ta praca i pensja, postanowiła więc zostać, powoli wspinając się na sam szczyt drabiny.

 Teraz Brown nadzoruje innych stolarzy przy wielu dużych projektach, w tym przy budowie szpitali i wieżowców w całym regionie Puget Sound.

Jednak wyzwania związane z byciem jedyną kobietą na placu budowy – i jednocześnie zwierzchnikiem – są nieubłagane, przyznaje. „Każdego dnia muszę udowodnić, że wiem, o czym mówię”.

Zdaniem Brown, istnieje pewien podstawowy poziom braku szacunku dla kobiet. Ona sama często jest „przesłuchiwana” – nie tyle przez mężczyzn, których nadzoruje, ale przez mężczyzn pracujących w kierownictwie wyższego szczebla, kierowników projektów. „Często oni nawet nie wiedzą, że to robią. Taki właśnie jest świat, taki konstrukt.” – mówi Brown.

Właśnie dlatego praca nad projektem Whittier Heights była tak satysfakcjonująca. Brown dowiedziała się o tym projekcie na spotkaniu, które regularnie prowadzi dla stażystek. I w przeciwieństwie do jej codziennej pracy, tutaj żaden z około 30 nadzorowanych przez nią ochotników nie kwestionował jej osądu ani doświadczenia. „To było miłe i wyluzowane” – wspomina Brown. „Nie było żadnych konkursów w sikaniu na odległość. Każdy z nas miał wspólny cel. To odświeżające. ”

Tłumaczenie: Hanna Harmata

Zdjęcie i tekst: Lornet Turnbull

W Solidarności MOC

RAZEM jesteśmy SILNE. W Solidarności MOC 💪✊✌ Obserwuję sytuację w Polsce z dystansu, z Holandii. I dostrzegam, że brakuje w naszym kraju Polskiej Rady Kobiet, która pod wspólnym parasolem łączyłaby siły m.in. kobiecych organizacji członkowskich, platform i kobiecych organizacji społeczeństwa obywatelskiego, tworząc partnerskie sojusze w celu wzmocnienia pozycji kobiet. Reprezentując i współtworząc prawa polskich kobiet na szczeblu krajowym i międzynarodowym. Której wspólny głos byłby lepiej słyszany przez polityków i rząd 💪✊✌ Lobbującej, podejmującej działania i inicjatywy. Mogącej wyłonić m.in. Reprezentantkę Kobiet polskich do ‘ONZ Kobiety’, której jeszcze nie mamy. To drugi pomysł i drugie spostrzeżenie.

ONZ składa się ze 193 państw członkowskich. To bardzo dużo. Tyle samo spotyka się tam poglądów na temat praw i potrzeb kobiet. Ale nie powinno brakować wśród nich głosu Polek. Instytucja Przedstawicielek ONZ ds. Kobiet powołana została w 1947 r. Właśnie parę dni temu, w październiku, odbyło się Zgromadzenie Ogólne ONZ Kobiety w Nowym Jorku, w czasie którego wypowiadały się reprezentantki kobiet z różnych krajów.

Funkcja Reprezentantki Kobiet jest dość szczególna. Ponieważ każde państwo członkowskie ma możliwość wyznaczenia przedstawicielki ds. Praw kobiet, nie jest to jednak obowiązkiem. I tylko kilka z państw korzysta z tych uprawnień.

Reprezentantka zapraszana jest do wizyt w ONZ Kobiety, a także raz w roku do wygłoszenia przemówienia na Zgromadzeniu Ogólnym. Jej zadaniem jest również gromadzenie informacji i podejmowanie inicjatyw. Właśnie o takie przedstawicielstwo na forum światowym powinny ubiegać się nasze liderki z różnych środowisk i dyscyplin zawodowych, zaś komisja Polskiej Rady Kobiet powinna wyłonić co roku jedną kandydatkę. Dla porównania Holandia jest jedynym krajem, który począwszy od lat 50-tych, co roku wysyła swoją przedstawicielkę.

Od nas, Polek, zależy czy chcemy wzbogacać naszą wiedzę, doświadczenia, poglądy i łączyć we wspólnej walce; czerpać z różnorodności i różnicy kultur, perspektyw i problemów spotykających się na forum ONZ Kobiety. W mojej ocenie, różnorodność perspektyw i ich ilość sprawiają, że nabieramy mocy. Polskie aktywistki i działaczki mają własne, bogate doświadczenia, unikalną wiedzę i umiejętności. I naszym zadaniem mogłoby być przekazywanie przesłania polskich kobiet do głównego światowego nurtu 💪✊✌

W tym miejscu chciałabym podzielić się tymi pomysłami zapowiadając moje zaproszenie do wszystkich organizacji kobiecych, o różnych programowych profilach, wspierających kobiety i ich prawa, aby wspólnie podjęły tworzenie Polskiej Rady Kobiet ☀🌈🌼🌺🤗 To publiczne niejako zaproszenie poprę oczywiście bezpośrednimi listami ✍✍✍ Liczę jednak, że podzielicie się swoimi opiniami, pod tą publikacją, czy to dobra inicjatywa? I że ewentualnie pomożecie mi poniżej tworzyć wspólnie listę kobiecych organizacji, platform i podmiotów, które należałoby zaprosić do tworzenia Rady Kobiet 💛🧡💛

Publikacja ta być może jest przedwczesna (choć nigdy nie jest za wcześnie), ale chciałam Was zaprosić do wysłuchania imponującego przemówienia sprzed paru dni Clarice Gargard – holenderskiej Przedstawicielki ds. Kobiet w ONZ. Powiedziała między innymi: „We must change the system to work for all of us. Or none at all” 💪✊✌

#ZmieńSystem
#ZmieńmySystem
#RazemjesteśmySilne
#wSolidarnościMoc
#changethesystem