Od księcia do tatusia – narodziny mojego ojcostwa

Kiedy Rutger Lemm (34) został ojcem, obiecał swojej dziewczynie, że połowę obowiązków opiekuńczych weźmie na siebie. Jednak po niedługim czasie, coraz częściej zaczął wycofywać się do toalety z wiadomościami o piłce nożnej w ręce.

„Gdy moja dziewczyna była w ciąży z naszym pierwszym dzieckiem, często fantazjowaliśmy na temat przyszłości, siedząc na kanapie w nocy. W każdym razie nie mielibyśmy więcej już zbyt dużo czasu na takie fantazjowanie na kanapie po nocy, na różne tematy – i byliśmy tego świadomi. Wszystko miało się zmienić. Do tego stopnia, że nie mogliśmy sobie tego jeszcze wyobrazić. Nie mówiąc już o tym, że nie mogliśmy sobie wyobrazić, że nastąpi również globalna pandemia.

„Myślę, że razem się z tym uporamy” – powiedziałem. Brzmiało to niejasno, ale miałem na myśli: moja dziewczyna i ja mieliśmy już dość wiele zaognionych spraw w naszej relacji. Większość par rozstała się, gdy ich dzieci nie osiągnęły jeszcze 5. lat. Wiedzieliśmy o tym, ale przynajmniej nie baliśmy się rozmawiać na ten temat.

„Będziemy wszystko robić pół na pół, prawda?” – zapytała moja dziewczyna, nagle trochę niepewna. Spojrzałem na nią spokojnie. „Oczywiście” – powiedziałem. I poważnie, miałem to na myśli.

„Życie rodzinne” – powiedział z niesmakiem komik kabaretowy, Youp van het Hek, w swoim przedstawieniu ‘Somewhere in the Distance’ (w 1994). „W rodzinie wszyscy zawsze wiedzą, gdzie jesteś: „Idę na zakupy”,„Idę na górę.” W niedzielę Youp właściwie chciał zajrzeć do pubu na mecz Ajaxu, ale musiał wrócić do swojego kolorowego życia rodzinnego.

Jako 10-letni chłopiec znałem na pamięć występy Youp van het Heka. Z naszą rodziną słuchaliśmy zawsze w samochodzie kaset magnetofonowych „Youpie”. Na przykład w drodze na kemping do Francji. Ironią było oczywiście słuchanie anty-burżuazyjnych tyrad Youpa podczas takiej podróży, ale śmiejąc się z niego, udowodnialiśmy sobie, że jeszcze całkiem nie śpimy. Przysięgałem sobie na tylnym siedzeniu, że będę żył każdego dnia, jakby to był ostatni mój dzień – tak jak zawsze mówił Youp.

Mój ojciec zmagał się także z panoptyką „życia rodzinnego”. Nie był wprawdzie tak zamknięty w sobie jak mój dziadek – który zawsze gapił się przez okno ze swojego leniwego fotela – ale też był nieobecny, ku irytacji mojej matki. Ojciec zwykle wracał późno z pracy, a potem przez resztę wieczoru był zagłębiony w swoich myślach, fizycznie obecny i zarazem nieosiągalny. Aby odpocząć, często przez całe dnie grał w golfa, a podczas wakacji zawsze musiał najpierw przez tydzień ‘wyluzować się’.

Przywodził na myśl wiersz, którym Youp van het Hek rozpoczynał ‘Somewhere in the Distance’:

„Zawsze, zawsze jestem gdzie indziej, zawsze tęsknię za czymś w myślach, ze strychów chcę schodzić do piwnic a z piwnic znowu wspinać się na górę”.

„Po narodzinach mojego syna czułem się jak superbohater” – powiedział mi kiedyś izraelski pisarz Etgar Keret. Gdy w końcu trzymałem w ramionach własnego syna, od razu zrozumiałem, co miał na myśli: pojawiły się we mnie moce, do których zawsze tęskniłem, ale których nigdy nie byłem w stanie w sobie uwolnić.

Okres popołogowy przeżyłem w maniakalnym widzie. Podczas gdy dawniej, chodziłem po supermarkecie wątpiąc i śniąc na jawie, teraz stawałem pewnie wzdłuż półek i z przekonaniem wrzyucałem do koszyka jeden za drugim produkt. W domu jak szaleniec zmywałem naczynia, układałem w kółko ubranka, robiłem kawę – w niekończącym się korowodzie poporodowym. Żyłem całkowicie instynktownie. I po raz pierwszy w życiu czułem się niesamowicie dobrze, mogąc dbać o innych.

(poniżej ilustracji dalszy ciąg tekstu)

Jednak nie cały mój strach zniknął. W trzecim tygodniu stałam w środku nocy z krzyczącym dzieckiem w ramionach, myśląc jedynie: „CZEGO CHCESZ?” Pewien młody ojciec już mnie wcześniej ostrzegł: „Nagle rozumiesz, skąd bierze się ‘shakebaby’ syndrom”… Z czystej bezsilności uderzyłem szafę z ubrankami dziecięcymi. Wyglądałem w tamtym czasie jak odwrócony do góry nogami superbohater. W ciągu dnia silniejszy niż kiedykolwiek a w nocy – neurotyczny i niecierpliwy.

Nocami pragnąłem nagle uciec lub ogarniał mnie żal w powodu naszej decyzji. „Czy to jest moje życie?” – myślałem melodramatycznie.

Moja dziewczyna powiedziała później, że też miała takie myśli, ale nie była w stanie sobie na nie pozwolić. Dzięki karmieniu piersią, co najmniej osiem godzin dziennie była złączona z dzieckiem. Nosiła ciążę w pojedynkę, niezależnie od tego, ile razy mówiliśmy „jesteśmy” w ciąży. I w okresie karmienia, jej fizyczna i ostateczna odpowiedzialność nadal trwała, nie wspominając o konieczności wyzdrowienia po porodzie.

Podczas gdy ja, już po dziesięciu dniach od porodu, poleciałem na festiwal filmowy, na izraelską premierę filmu „Etgar Keret”, który zrealizowałem z przyjacielem.

Teraz, gdy dzięki kryzysowi koronawirusa, wszyscy nagle jesteśmy uwięzieni w naszych domach, podział pracy między ojcami i matkami stał się jeszcze bardziej naglący. „Po raz kolejny staje się jasne, jak niezbędni w domu są mężczyźni”, napisał niedawno Loes Reijmer w gazecie „De Volkskrant”.

Kochałem szczerze mojego syna i chciałem być całkowicie i w pełni przy nim. Ale czasem pojawiało się pytanie: Czy jestem wystarczająco gotowy, aby poświęcać się dla niego?

Matka regularnie mówiła mojemu bratu i mnie bez żadnego powodu, że wpadnie, aby ratować nas w tych opresjach, ‘z płonącego domu’. Tak często, że robiło się to trochę niekomfortowe.

Jest również przekonana, że ​​wychowała nas z dużą odpowiedzialnością. To niewątpliwie część jej feministycznych przekonań. W praktyce wyglądało to tak, że wystarczało jak załadowaliśmy zmywarkę lub nakryli do stołu. O to właściwie chodziło. Mój brat i ja byliśmy książętami mojej matki. Rozpieszczała nas przekąskami, uściskami i niekończącym się zrozumieniem. Pierwsze pranie zrobiłem dopiero mając 24 lata. Gdy po przyjęciu rodzinnym trzeba było posprzątać, ja i mój brat często siedzimy jeszcze przez długi czas zajęci rozmową. Na samym końcu wstajemy, żeby zanieść jeszcze kilka ostatnich rzeczy do lodówki.

W oczach mojej matki nie robiliśmy niczego niewłaściwego. Odwrotnie podchodziła do mojego ojca, który jej zdaniem nie był wystarczająco zaangażowany w życie rodzinne.

Tak jak pewnego letniego dnia, w 1994 roku, gdy poszliśmy z naszą norweską siostrzenicą nad jezioro. W czasie gdy mój ojciec spędzał dzień na polu golfowym.

Postanowiłem wspiąć się na wysokie drzewo, a siostrzenica stała na dole i patrzyła. „Wow, jestem już na górze!” – krzyknąłem w końcu. „Zawołaj moją mamę!” Dziewczyna odbiegła. Stałem tam, dosłownie u szczytu pewności siebie i brawury, czekając, aż matka przyjedzie mnie podziwiać. Ale trwało to długo. Nagle zdałem sobie sprawę, że siostrzenica z Norwegii nie rozumie naszego języka.

W tym momencie pękła gałąź, na której stałam. Po długim upadaniu, uderzyłem z hukiem o ziemię. „Zawołaj jego mamę!” – usłyszałem krzyki starszych chłopców. „Już jestem!” – powiedział spanikowany, wysoki głos.

W szpitalu okazało się, że dostałem lekkiego wstrząsu mózgu i kilku siniaków. Moja mama zadzwoniła do klubu golfowego, gdzie ojciec został sprowadzony z pola do telefonu i wysłuchał jej relacji. „Dzięki Bogu, nie jest tak źle” – westchnął – „Skończę rundę i od razu wrócę do domu”.

Moja mama rozłączyła się z wściekła, wsiadła do swojego Fiata Pandy i popędziła do klubu golfowego. Tam nie zatrzymała się na parkingu, tylko wjechała fairwayem (wyj. termin golfowy), aż w końcu tak ostro zahamowała na dołku numer 9, że aż darń fruwała dookoła. I zaciągnęła mojego zdziwionego ojca, z kijem golfowym, do samochodu.

W następnych latach małżeństwo moich rodziców przechodziło kryzys. Jedną ze zmian w związku, których wprowadzenie zasugerował ich terapeuta, było to, aby mój tata co miesiąc spędzał czas ze mną i moim bratem na czymś miłym. Pamiętam wizytę w opuszczonym kinie nieopodal naszej wioski.

Mój ojciec miał dobre intencje, ale był to dokładnie ten rodzaj przymusowej towarzyskości, o której mówił komik Youp van het Hek.

(poniżej ilustracji dalszy ciąg tekstu)

Moje pokolenie jest bardziej wyemancypowane niż pokolenia mojego dziadka i ojca. W dzisiejszych czasach normalne jest, że ojcowie przewijają dzieci, zabierają je do szkoły i gotują dla nich. Naprawdę chciałem być innym rodzajem ojca. Bardziej równoważnym. Cierpliwszym. Żadnych incydentalnych, wymuszonych towarzyskości. Nie jestem też w tym osamotniony. Ponad połowa niderlandzkich rodziców chciałaby w równym stopniu dzielić wychowanie swoich pociech, podał Emancipation Monitor 2018 SCP.

Ale rzeczywistość jest nadal niesforna. Anna van den Breemer napisała w „Volkskrant” o „pozornym zaangażowaniu mężczyzn w życie rodzinne”: „Współczesny ojciec wydaje się na pierwszy rzut oka być bardzo zaangażowany w swój dzień tatusia, ale w praktyce jest to bardzo rozczarowujące. Bo kto jest naprawdę uważny w kwestii zmiany pieluch? Kto sądzie, że ​​żłobek musi zostać zamknięty w okresie wakacji?

„Nigdy nie myślałem, że paznokcie moich dzieci powinny być obcinane” – przyznał Arjen van Veelen w swoim eseju w NRC Handelsblad.

Oboje autorzy odnieśli się do popularnej książki zatytułowanej All The Rage: Mothers, Fathers and the Myth of Equal Partnership (z 2019), w której psycholożka Darcy Lockman pisze o ‘fałszywej obietnicy’ współczesnego progresywnego ojca. Jest to część dużego zbioru oburzonych feministycznych książek o tytułach takich jak „Fair Play” (z 2019), „Fed Up” (z 2018) i „How Not To Hate Your Husband After Kids” (z 2018). Monitor Emancypacji ukazuje więc, że tylko 1. na 5 par spełnia obietnicę wypełniania obowiązków ‘pół na pół’. Jak wyglądałyby te wzajemne związki teraz, w sytuacji pandemii, gdy masowo pracujemy z domu, podczas gdy szkoły i żłobki są zamknięte? Obawiam się, że terapeuci od małżeńskich problemów wkrótce będą mieli pełne ręce roboty.

To jest też bardzo trudne. Pojawieniu się dziecka towarzyszy brak czasu i niedostatek snu. Sprawia to, że wszystko odbywa się pod presją i nieuchronnie ujawnia twoje najbardziej nierozsądne strony. Nie mówiąc już o czasie, gdy z powodu pandemii bezustannie przebywamy w domu. Dzieci właściwie ciągle pytają: Możesz mi pomóc, czy też sam jesteś jeszcze dzieckiem? Jeśli walisz w szafkę, odpowiedź jest jasna. Znam kilku mężczyzn, którzy popadli w wypalenie z powodu presji rodzicielstwa. Nie mogli sobie z tym poradzić. I nie jest to wcale takie zaskakujące.

Ponieważ wielu mężczyzn z mojego pokolenia zostało jeszcze wychowanych w warunkach uśpionego wpływu patriarchatu (innymi słowy w raju książąt), mogliśmy pozostać na dłużej leniwymi dziećmi. Podobnie jak Arjen van Veelen, potrafię się wściec z powodu zmywania naczyń. Moje ręce w brudnej wodzie, bawiąc się gąbką. Czym-sobie-na-to-załużyłem? Gdzieś tam, oczekuję, że moja mama w każdej chwili przyjdzie uratować mnie z ‘płonącego budynku’.

Kiedy presja wzrasta, pokusa wycofania się do małego świata – w którym jestem odpowiedzialny wyłącznie za siebie – jest wielka. Potrzeba ta znajduje odzwierciedlenie w fenomenie ludzkiej jaskini: wielu mężczyzn twierdzi, że „potrzebuje” miejsca w domu, do którego mogliby się wycofać. Tak jak mój dziadek, który miał swój leniwy fotel przy oknie, a mój ojciec pole golfowe.

Sam nie mam pokoju z Playstation i wygodnym siedziskiem zitzakiem, ale gdy efekty pierwszego strzału oksytocyny po porodzie osłabły, a mój syn z coraz większymi trudnościami zasypiał, zacząłem domagać się coraz większej ilości czasu dla siebie. A to poprzez zbyt długie branie prysznica, czytanie wiadomości o piłce nożnej w toalecie, korzystanie z telefonu lub siedzenie z bratem w saunie. Po prostu tego potrzebowałem.

„Ty też tak możesz robić” – powiedziałem (nieco zbyt cicho) mojej dziewczynie. Wyjaśniła mi jednak (z zazdrością), że nie ma takiej potrzeby. Jej poczucie odpowiedzialności było tak wielkie, że nieustannie planowała w myślach obowiązki domowe – wszystkie te zapasy pieluszek i paznokcie do przycięcia. Wszystkie te rzeczy, które zaczynałem coraz bardziej ignorować, ponieważ i tak je brała na siebie – podobnie jak karmienie piersią, które było „tylko” jej obowiązkiem. Moja dziewczyna zawsze zmywa naczynia bardzo szybko. Narzekanie na to jest luksusem, którego nie zna.

Gdydy budził nas w nocy płacz, zawsze czekałem o te kilka sekund za długo – i ona znowu szła sama. „Po prostu powiedz mi, co mam robić!” – powiedziałem kiedyś podczas kłótni dotyczącej podziału obowiązków domowych. „Tak, jeszcze z tym muszę nadążyć!” – odkrzyknęła.

(poniżej ilustracji dalszy ciąg tekstu)

Myślałem, że wszystko będę robił inaczej niż mój własny ojciec. Ale kiedy coraz bardziej wycofywałem się w moje egocentryczne potrzeby w naszych trudniejszych okresach, widziałem wyobcowanie na twarzy mojego syna, jakby myślał: „Kim jest facet, który co jakiś czas przychodzi zmienić mi pieluszkę?”.

Po roku dosłownie mnie odepchnął. „Nieeeeeee, nie to! Nie ty! Mama, mamaa!” – krzyczał wściekle, gdy wszedłem w nocy do jego pokoju, aby go pocieszyć. Jakby czuł, że nie może na mnie polegać.

Te bolesne chwile sprawiły, że nie mogłem dłużej podtrzymywać argumentów zaczynających się od „tak po prostu jest…”. Przypomniało mi się, że chcę się zmienić, wyjść ze swojej strefy komfortu.

Potrzeba jaskini męskiej jest często opakowana w romantyczne terminy: w męskim gronie, wyluzować się, autostopem do Paryża… Komicy tacy jak Youp van het Hek są więc dłużnikami romantyka Henry’ego Davida Thoreau, który napisał swoją klasyczną „Walden, czyli w lesie” (1854) – w drewnianym domu nad Walden Pond. Całkowicie odcięty od wszelkiej odpowiedzialności (w beztroskiej kwarantannie, powiedzielibyśmy). Thoreau lubił spacery po lesie, ale nie w ramach życia rodzinnego (prawdopodobnie umarł jako dziewica).

Niespokojni mężczyźni często cytują Thoreau:

„Zamieszkałem w lesie, albowiem chciałem żyć świadomie, aby w godzinę śmierci nie odkryć, że nie żyłem”

Badania historyczne pokazują jednak, że Thoreau przeżył, ponieważ jego matka codziennie przynosiła mu ciepłe posiłki (las był w odległości spacerka od jej domu). A jego siostra co tydzień sprzątała jego drewnianą chatę.

Na tym polega problem. Gdy mężczyzna decyduje o sobie, często zmusza kobietę do poświęcenia. Każda minuta dłużej pod prysznicem oznacza dodatkowe obciążenie przerzucane na ramiona mojej dziewczyny. Wszelkie pragnienia życia bez odpowiedzialności oznaczają, że ​​twoja matka musi rozwiązać twoje problemy. Nie ma nic bardziej egocentrycznego – tak, bardziej dziecinnego – niż romantyczność.

Ale coś jest na rzeczy. Z badania przeprowadzone przez Uniwersytet Kalifornijski wynika, że ludzie w krajach zachodnich, spędzili dwa razy więcej czasu ze swoimi dziećmi w 2012 r. niż dla porównania w 1965 r. Ten skok największy był w przypadku ojców: z 16 do 59 minut dziennie. Mimo to mamy poświęcają średnio 104 minuty na codzienną czułość.

Pomimo nadrabiania zaległości przez mężczyzn (i skromnego przedłużania urlopu ojcowskiego) kobiety nadal przejmują większość obowiązków wychowawczych i prac domowych, jednocześnie pracując obecnie więcej zawodowo. Kobiety wykonują też często dodatkowe czynności – emotional labor – prace wymagające cierpliwości i miłości. Według Centralnego Biura Statystyki (CBS), tylko w jednym na trzy gospodarstwach domowych ojciec pozostaje w domu, aby opiekować się chorym dzieckiem. Mimo, że ojcowie wykonują coraz więcej obowiązków, matki nadal pracują dwa razy ciężej.

(poniżej ilustracji dalszy ciąg tekstu)

Najtrudniejszą częścią relacji jest dynamika: gdy już funkcjonuje, prawie nie można jej zmienić. I ulega ona wzmocnieniu. Przestrzeń, którą upuszcza jedna osoba, jest wypełniana przez drugą, i odwrotnie. To samo dotyczy osobistych wzorców, które zbudowałeś w ciągu swojego życia. Ale rzeczy rzadko „po prostu takie są”.

W nowej serii filmów dokumentalnych Netflix pt. „Babies”, izraelska neurolożka Ruth Feldman wyjaśnia, że matki podczas ciąży i porodu przechodzą ważne zmiany neurologiczne, które budzą ich słynny „instynkt macierzyński”. Ale w swoich badaniach odkryła z zaskoczeniem, że ​​matki i ojcowie początkowo wytwarzają dokładnie taką samą ilość oksytocyny – zależy to od ilości czasu, jaki spędzają na opiekowaniu się dzieckiem. Chociaż ciało migdałowate (nasz „pierwotny mózg” zapewniający czujność) jest bardziej aktywne u matek, aktywność jest dokładnie taka sama u ojców, którzy dbają o własny rozwój. „Ojcostwo jest tak samo organiczne jak macierzyństwo” – podsumowuje Ruth Feldman. Dla ojców jest to mniej oczywiste: muszą zostać wciągnięci – lub sami siebie wciągnąć.

W czasie drugiego roku życia mojego syna, zdałem sobie sprawę, że zmiana oznacza, iż ​​musisz zrobić dwa kroki za każdym razem: pierwszy krok w sprawie swoich starych (dziecięcych) impulsów, a następnie podjąć nowe zadanie – bez marudzenia. Okej, więc razem trzy kroki. Jednego dnia zadziała to lepiej innego gorzej. Rodzicielstwo to najlepszy sport, top sport: musisz ciężko trenować, aby wypracować wytrzymałość. A ja miałem wydolność płuc nałogowego palacza.

(poniżej ilustracji dalszy ciąg tekstu)

Postępy robiłem powoli: czasami nadal zbyt długo zostawałem w toalecie. Coraz częściej jednak znajdowałem dyscyplinę i energię, by wziąć na siebie odpowiedzialność. Od czasu do czasu czułem supermoc tamtych pierwszych dni. A jeśli uda ci się wykonać wszystko w taki dzień, daje to niewymowną, chwalebną satysfakcję. Wymyśliłem nawet macho-termin: tak kurwa, rodzicielstwo (fuck yeah parenting). Czy zabrałeś dziecko na plac zabaw, a po drodze jeszcze zaniosłeś szklaną buteleczkę do pojemnika na szkło? Kurwa tak! (Fuck yeah!) Czytasz trzy strony powieści, obcinając paznokcie synowi? Kurwa tak! Syn z krwawiącymi palcami zabrany na pierwszą pomoc, podczas gdy ty odpowiadałeś na e-maile z pracy? Kurwa. Tak.

Ponadto, gdy tylko zacząłem przejmować obowiązki mojej dziewczyny, otrzymała możliwość ubiegania się o miejsce pracy dla siebie – choć oznaczało to dla niej jeszcze odbycie praktyki. I gdy ona się relaksuje – jest to dobre dla nas wszystkich. Pytanie: „W czym mogę pomóc?” okazuje się być najbardziej sexi pytaniem na świecie. W każdym razie oboje nauczyliśmy się coraz lepiej prosić siebie o pomoc lub dla odmiany nie poświęcać naszemu synowi całej uwagi.

Każdy musi poświęcić trochę czasu dla siebie, szczególnie w tym napiętym okresie. Równoważność oznacza, że ​​dzieli się nie tylko obowiązki, ale także przywileje. Jaskinia człowieka nie musi się zawalić, ale powinna być dostępna dla każdego.

Nigdy nie jest to w pełni ‘pół na pół’. Ale po miesiącach ponownego poświęcenia, obudziłem się pewnego razu w środku nocy, gdy moja dziewczyna jeszcze spała. Nastawiłem uszu. Czy naprawdę to słyszałem? „TATOOOOOOOOOO!” Zacisnąłem pięść – kurwa tak! – i pobiegłem szybko do pokoju dziecinnego, gdzie wziąłem jego małe ciało w ramiona. „Jestem,” uciszyłem „jestem już”.

Autor: Rutger Lemm – Powyższy esej został przeredagowany dla „Volkskrant” i jest częścią kolekcji „Sfinks – 13 Esejów o Człowieku”

Tłumaczenie: Marzenna Donajski / Donajska

Ilustracje: Sasa Ostoja

Kraje z przywódczyniami-kobietami radzą sobie lepiej. Przypadek?

Niemcy, Nowa Zelandia i Tajwan pozytywnie wyróżniają się swoim podejściem do problemu koronawirusa. Czy to przypadek, że wszystkie te trzy kraje prowadzone są przez kobiety?

Prezydentka Tajwanu, Tsai Ing-wen. Zdjęcie: EPA

Na tle grilowania wirusem w wykonaniu silnych mężczyzn, takich jak Donald Trump (Stany Zjednoczone), Xi JinPing (Chiny) lub Jair Bosonaro (Brazylia) – Angela Merkel (Niemcy), Jacinta Adern (Nowa Zelandia) i Tsai Ing-wen (Tajwan) wydają się być latarniami morskimi stabilności i racjonalności.

Merkel i Adern swoją charyzmą ‘stonowały’ krzywą zarażeń w swoich krajach. Liczba zgonów jest tam niższa niż w innych, porównywanych krajach. Są w czołówce długiej drogi ku czemuś normalnmu.

Prezydentka Tajwanu, Tsai Ing-wen, wywarła jeszcze większe wrażenie swoją wysoce skuteczną reakcją na pierwsze pogłoski o zakażeniach koronawirusem w sąsiednich Chinach. Przystąpienie jej kraju do Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) – na co arcy wrogie Chiny miały duży wpływ – z pewnością powinno być poważnie omówione.

Pod rządami Tsai Ing-wen (wcześniej prawniczki i byłej profesorki na dwóch głównych wydziałach prawa w Tajpej) Tajwan stał się być może nawet światowym liderem w walce z pandemią.

Obecnie kraj ten wydaje się mieć również pod kontrolą nieuniknioną drugą falę zarażeń. Pomimo bliskości Chin, pierwszego epicentrum pandemii, Tajwan opłakuje tylko sześć ofiar śmiertelnych i w międzyczasie dostarcza już do Stanów Zjednoczonych i Europy miliony wysokiej jakości maseczek.

Amerykański magazyn biznesowy ‘Forbes’ zauważył to jako pierwszy: czy kraje kierowane przez kobiety byłyby rozsądniej zarządzane, gdyby zaszła rzeczywiście taka potrzeba dla ludzi?

Brytyjska gazeta ‘The Independent’ wyjaśniła to w następujący sposób: nie świadczy to jeszcze o tym, że kobiety są lepsze od mężczyzn, lecz o tym, że wyborcy w Niemczech, Nowej Zelandii i na Tajwanie byli na tyle sprytni, aby wybrać najbardziej wykwalifikowaną osobę do kierowania swoim krajem – nie bacząc na płeć. To samo mogli zrobić gniewni wyborcy z niektórych upadających macho-krajów.

(poniżej fotografii dalsza część tekstu)

Kanclerz Angela Merkel. Zdjęcie: EPA

„Nikt nie chce tego słyszeć, ale nie jesteśmy u końca pandemii, ale wciąż na początku” – Angela Merkel

Merkel nadaje ton

Według wielu międzynarodowych komentatorów, prawie nikt nie może dorównać wyrazistemu przywództwu kanclerz Angeli Merkel (wcześniej chemiczki). Niemcy (gdzie w chwili obecnej jest „tylko” 5976 zgonów na 157 770 potwierdzonych zakażeń) opiekują się pacjentami z koronawirusem z całej Europy i nadają ton w UE w sprawie walki przeciw wirusowi. Merkel zainicjowała duży program testowy, podjęła szybkie działania w sprawie kwarantanny i zażądała współpracy między krajami związkowymi (landami).

Stało się to w następstwie faktu, iż niemiecka służba zdrowia ma po prostu więcej środków niż inne kraje i na ogół jest lepiej zorganizowana. Jednakże Merkel nigdy nie robi nieodpowiednich falstartów.

„Nikt nie chce tego słyszeć, ale nie jesteśmy u końca pandemii, ale wciąż na początku” – powiedziała w zeszłym tygodniu niemieckiemu parlamentowi. „Kraj stoi na ‘cienkim lodzie’” – dodała. Niemcy nie są łyżwiarzami, ale rozumieją to lepiej niż niektórzy Holendrzy, (wyj. liderzy tego sportu).

Zwrot pensji

Jacinda Ardern (wcześniej ekspertka ds. komunikacji i była współpracowniczka brytyjskiego premiera Tony’ego Blaira) również od razu wyraziła się jasno i okazała solidarność z ekonomicznymi trudnościami rodaków, przekazując jedną piątą swojej pensji (i ministrów swojego rządu). Od północy, dozwolone jest w Nowej Zelandii (gdzie aktualnie jest 19 zgonów spowodowanych koronawirusem), aby niektóre przedsiębiorstwa, takie jak z branży budowlanej, mogły zostać ponownie otwarte. Przepisy dotyczące dystansu społecznego nadal obowiązują. Ardern powiedziała, że naród otwiera gospodarkę, ale nie życie społeczne ludzi.

(poniżej fotografii dalszy ciąg tekstu)

Premierka Nowej Zelandii Jacinda Ardern. Zdjęcie: Getty Images

Norweska premierka Erna Solberg (socjolożka, politolożka i ekonomistka) wyróżniła się tłumaczeniem dzieciom kwestii wirusa – czymś, co amerykański kanał informacyjny CNN wolałby zobaczyć w wydaniu bohaterów ulicy Sezamkowej niż prezydenta.

Koronawirus na świecie, według liczby ofiar śmiertelnych

Klikając na link: https://www.datawrapper.de/_/SasT6/ – można wyszukiwać dane według kraju (wpisując nazwę kraju w języku angielskim) lub sortować tabelę według kategorii. Duża część ogólnej liczby przypadków została już wyleczona. Kraje europejskie wyróżnione są kolorem żółtym.

(poniżej ilustracji dalszy ciąg tekstu)

Jest to historia dobrze znana, że ​​kobiety-polityczki, gdy już osiągają szczyt, często musiały o niego walczyć ciężej niż mężczyźni. W praktyce oznacza to, że często mają wyższe wykształcenie w porównaniu do rywali-mężczyzn. Ale też otrzymują mniej od nich przestrzeni na pomyłki.

Jeden z internautów zauważył na Twitterze: „Jeśli Amerykanie zastanawiają się, dlaczego ich śmiertelność jest znacznie wyższa niż w Niemczech, to może dlatego, że niemieckia kanclerz jest specjalistką w dziedzinie chemii kwantowej, podczas gdy prezydent USA był prezenterem reality-tv”.

Autor: Bob van Huet, ‘Het Algemeen Dagblad’

Tłumaczenie: Marzenna Donajski / Donajska

Czy kobiety przywódczynie radzą sobie lepiej z kryzysem koronawirusa?

Konkretna liczba kobiet przywódczyń szybko poradziła sobie z opanowaniem kryzysu Covid-19 w swoich krajach. Czy to przypadek czy nie?

Kobiety-przywódczynie radzą sobie lepiej niż mężczyźni podczas kryzysu Covid-19. Spójrzmy na takie kraje, jak Islandia, Norwegia, Niemcy, Nowa Zelandia czy Tajwan.

W różnych mediach pojawiają się historie o krajach, w których wydaje się, że skutecznie powstrzymano rozprzestrzenianie się wirusa. Co jest ich wspólnym mianownikiem? – kraje te prowadzone są przez kobiety. Magazyn biznesowy Forbes pochwalił na przykład politykę testową niemieckiej kanclerz Angeli Merkel i specjalną konferencję prasową, którą premier Norwegii Erna Solberg zorganizowała dla dzieci. Tajwan, w którym premierką jest Tsai Ing-wen jest jedynym krajem azjatyckim, w którym nie ma drugiej fali infekcji.

Premier Nowej Zelandii, Jacinda Ardern (podobnie jak niektórzy afrykańscy przywódcy) zrezygnowała z 20 procent swojej rządowej pensji. Mówi się, że jej przywództwo jest konsekwentne i jasne.

Zupełnie inaczej niż brytyjskiego przywódcy Borisa Johnsona. Kilkakrotnie przeoczył dyskusje rządu na temat kryzysu koronawirusa, jeszcze na początku marca chwalił się ściskaniem dłoni pacjentów zainfekowanych Covid-19,  a następnie został przyjęty do szpitala z powodu infekcji. Albo amerykański prezydent Trump, który zygzakuje przed społeczeństwem pomiędzy koncepcjami: braku niebezpieczeństwa i istnienia niebezpieczeństwa pandemii.

Lepiej zatem, gdy przywódczynią jest kobieta, która ‘z natury’ lepiej słuchałaby tego, co jest zawarte w pewnych artykułach.


„To nonsens” – mówi jednak Janka Stoker, profesorka przywódctwa na Uniwersytecie w Groningen. „Tego rodzaju konkluzje podtrzymują stereotypy: przywódca-mężczyzna jako typ dominujący i silny, a kobieta-przywódczyni jako empatyczna i delikatna”. Według niej, kobiety radzą sobie lepiej w tych krajach, ponieważ prawdopodobnie są lepsze. „Z wyników badań wiemy, że kobiety-liderki odbywają trudniejszą drogę na szczyt niż ich koledzy-mężczyźni. Jeśli zatem, uda im się dotrzeć do najwyższych pozycji, to muszą być naprawdę dobre”.

Kobietom na kierowniczych stanowiskach mniej się wybacza. „Ludzie łączą dobre przywództwo z męskimi cechami, takimi jak zdecydowanie i dominacja” – mówi Stoker – „Z kolei nasze wyobrażenie tego, jak powinna zachowywać się kobieta, jest tego przeciwieństwem: powinna być troskliwa, skromna, nie za często chcąca pojawiać się na pierwszym planie. Zatem, bycie dobrym przywódcą i dobrą kobietą jest prawie niemożliwe”.

Siatka bezpieczeństwa socjalnego

Ważną rolę odgrywa także kultura polityczna kraju. Kraje o silnej siatce zabezpieczenia społecznego, takie jak Skandynawia, mogą być również krajami, w których wyborcy są otwarci na kobietę u steru. Ale premierka nie oznacza automatycznie polityki uwaględniającej i włączającej świadomie daną płeć – jak podkreśla Maja Vitas z Globalnego Partnerstwa na rzecz Zapobiegania Konfliktom Zbrojnym (Global Partnership for the Prevention of Armed Conflict), międzynarodowej sieci promującej pokój. To także stereotyp. „Jest wystarczająco wielu liderów-mężczyzn, którzy prowadzą politykę włączającą”. Przykładem jest kanadyjski premier Justin Trudeau. Podczas, gdy on chory siedzi w domu, w walce z koronawirusem widoczną rolę odgrywają w Kanadzie kobiety. „Polityka integracyjna jest szczególnie ważna, w przypadku poważnych wyzwań. Z rozmów pokojowych wiemy, że kobiety poruszają w nich podstawowe kwestie dotyczące codziennego życia: czy jest wystarczająca ilość jedzenia, schronienia, czy poziom ochrony dzieci i osób starszych jest wystarczający? ” – mówi Maja Vitas.


Jeśli chodzi o opiekę, kobiety mają największe doświadczenie, ale także najmniejszą władzę. „Kobiety zapewniają globalną opiekę zdrowotną, mężczyźni zaś decydują o niej” – jak podsumował sytuację raport WHO. Kobiety stanowią 70 procent pracowników opieki zdrowotnej na całym świecie, ale zajmują jedynie 25 procent kierowniczych stanowisk w sektorze.

W odpowiedzi na pandemię prezydent USA Trump zebrał grupę zadaniową, która początkowo składała się tylko z mężczyzn – później dołączono dwie kobiety. W Niderlandii z kolei, Zespół ds. Zarządzania Epidemią (Outbreak Management Team), który doradza gabinetowi w zwalczaniu wirusa, zmienia swój skład. I co najmniej cztery kobiety-lekarki i profesorki stanowią jego część. Ale na rządowych konferencjach prasowych zawsze mówią mężczyźni. W Wielkiej Brytanii, Caroline Nokes, konserwatywna członkini parlamentu, zastanawiała się, czy nie jest przypadkiem problemem to, że prawie wszystkie rządowe konferencje prasowe są prowadzone przez mężczyzn. W każdym razie, nie obala to stereotypowego wizerunku lidera jako mężczyzny, mówi prof. Janka Stoker. Inaczej dzieje się w Namibii, gdzie 23-letnia wiceminister Emma Theofelus prowadzi briefingi prasowe.

Zjawisko luksusowe

„Gdzieś głęboko w nas utrzymuje się przekonanie, że dobry przywódca jest męski – a więc jest to mężczyzna – szczególnie w czasach kryzysu” – mówi prof. Stoker. Oczekiwano, że po kryzysie finansowym w 2008 r. sytuacja ulegnie zmianie. Badania prof. Stoker wykazały coś przeciwnego: stereotypowy, idealny przywódca miał jeszcze mniej kobiecych cech niż wcześniej. „Jeśli jednak widzimy wystarczająco dużo przykładów kobiet na kierowniczych stanowiskach, badania dowodzą, że tracimy to uprzedzenie. Ponieważ, gdy ludzie muszą oceniać swoich menedżerów, to wiedzą bardzo dobrze, kim są ci dobrzy liderzy: to ludzie, którzy są zdecydowani i potrafią dobrze słuchać ”.


Po kryzysie finansowym różnorodność była postrzegana jako luksus, ‘ponieważ to był kryzys’. „Reprezentacja kobiet, mniejszości etnicznych lub seksualnych nagle zaczęła być postrzegana jako mniej ważna, gdy tymczasem powinna stawać się raczej ważniejsza. Media, politycy, i my naukowcy – jako społeczeństwo musimy być na to wyczuleni ”.

Autorzy: Maartje Somers, Maral Noshad Sharifi, niderlandzki dziennik NRC

Tłumaczenie: Marzenna Donajski / Donajska

Ilustracja: Nanne Meulendijks