Jaka wspólna koncepcja nurtuje dojrzałe, demokratyczne kultury w czasie pandemii? – poza oczywiście koncepcją „mycia rąk” i zachowania „odpowiedniej odległości”? Kwestia zaufania. Zaufania obywateli do decydentów, do siebie nawzajem i siebie samych. Zaufania decydentów do „zdrowego rozsądku” i posłuszeństwa obywateli. Zaufania między krajami i instytucjami (np. czy dane publikowane przez Chiny są wiarygodne? Czy Włochom można zaufać w sytuacji ich finansowego wsparcia z europejskiego funduszu kryzysowego?)
Jak rozwinie się kwestia społecznego zaufania lub jego deficytu do rządów i do nauki jest trudne do przewidzenia nawet w krajach demokratycznych – mimo, że tam będzie ewentualnie przebiegać na poziomach bardzo zniuansowanych. Co dopiero w kraju rządzonym maczugą, jak Polska.
Czy część Polaków, którzy pokładali zaufanie w obecnej władzy straci to zaufanie? Czy może tym bardziej zaufają rządowi w niepewnych czasach? Czy zaufaja mu bardziej od ekspertów w nauce i medycynie? A co stanie się z zaufaniem do innych i do siebie samych u osób, które nigdy z ufnością nie podchodziły do obecnego rządu? Co się stanie z wzajemnym nastawieniem obu tych grup społecznych? Czy polaryzacja pogłębi się czy może zmniejszy?
Najważniejsze dramatyczne wydarzenia, mówi niderlandzki psycholog Jan-Willem van Prooijen, mogą prowadzić do wielkiej nieufności, a nawet myślenia spiskowego.
Niepewność jakie pociąga za sobą pandemia, może sprawić, że ludzie mniej lub bardziej będą skłonni zaufać ekspertom: naukowcom i medykom. A wraz z nimi rządowi. Gdyż w czasach pandemii, nawet w demokratycznych krajach autorytety nauki moga być postrzegane w oddzieleniu od władz. Według Van Prooijena zależy to nie tyle od przebiegu pandemii lecz przekonań, które ludzie mieli wcześniej.
Od sposobu, w jaki myślimy. Czy czujemy, że przywódcy należą do naszego obozu i chcą dla nas jak najlepiej. Jeśli wcześniej byliśmy o tym przekonani, będziemy skłonni zaufać rządowi jeszcze bardziej. Jeśli wcześniej w to wątpiliśmy, nasza nieufność wzrośnie. „Gdy jesteś podejrzliwy i interpretujesz wszystko w świetle tego przekonania, szukając dowodów swoich podejrzeń – twoje podejrzenia powiększą się” – mówi Van Prooijen
Po pierwsze, po drugie, …po czwarte: zaufanie
Lynn Berger w swoim artykule w De Correspondent pisze, że gdy premier Holandii, podczas swojej pierwszej konferencji prasowej dotyczącej pandemii wspomniał o zaufaniu, w pierwszym momencie bardziej zainteresowana była bieżącymi informacjami, które miał im do przekazania. Że powinniśmy pracować jak najwięcej z domu, trzymać się z daleka od osób podatnych na zagrożenia, nikomu nie podawać rąk. Skupiała się nad logistyką niezbędną w swoim małym kręgu, czy np. dzieci będą mogły pozostać u dziadków?
Za drugim razem apel o zaufanie zajął więcej miejsca w czasie konferencji. Premier powiedział wprost: „należy dać przestrzeń i pewność wszystkim tym, którzy pracują dzień i noc, aby pomagać innym i kontrolować wirusa.
Kilka dni później również król to podkreślił, co już dość zapadło w pamięć. Przypomniał swoim poddanym, że powinni być dumni z ekspertów Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego i Środowiska (RIVM) oraz Powszechnej Służbie Zdrowia (GGD) a także wszystkim instytucjom, wskazującym nam drogę na podstawie badań naukowych i doświadczeń. „Ważne jest, abyśmy nadal dawali im pewność siebie i postępowali w myśl ich wskazań.”
Można było wyciągnąć wniosek, że apele o zaufanie to przejaw niepewności, która charakteryzuje tę pandemię. Kiedy wie się coś na pewno, zaufanie przestaje grać rolę.
Apel sugerował, że zaufanie nie jest samo w sobie oczywiste, że należy nas nakłaniać. Tydzień po przemówieniu króla pojawił się wywiad z astronautą André Kuipersem na temat radzenia sobie z izolacją społeczną. „Ufaj nauce. (…) Rob to, co mówią” – powiedział o tym, co jest ważne.
Im częściej powtarzało się wezwanie, tym bardziej zastanawiające było. Oprócz wszystkiego, co wciąż zastanawia: Jak to się skończy? Kiedy znowu zobaczymy rodziców czy innych bliskich? Do czego dokładnie jesteśmy nakłaniani, gdy wzywa się nas do zaufanie do naukowców, ekspertów i do nauki? Czy taki kryzys zwiększy, czy zmniejszy naszą gotowość do zaufania?
Potrzeba zrozumienia świata i powstawanie teorii spiskowych
Lynn Berger od pewnego czasu zajmuje się artykułami i raportami dotyczącymi zaufania do nauki. Od listopada ub. roku, poświęca uwagę książce „Dlaczego ufać nauce?” geologa i historyka nauki Naomi Oreskes, opowiadającego się za zaufaniem do rzetelności nauki.
Ogólne badania przeprowadzone w Holandii pokazują, że zaufanie do nauki jest dość wysokie (jak wskazuje arkusz informacyjny Rathenau Instituut). Częściowo dzięki postępowi technologicznemu, medycznemu i innym dokonaniom w oparciu o badania naukowe w ciągu ostatniego półtora wieku.
Istnieje jednak kilka obszarów – zmiana klimatu, szczepienia, modyfikacja genetyczna, teoria ewolucji – w których nauka nie uzyskuje zaufania ze strony znacznej i często hałaśliwej grupy.
Psycholog Bastiaan Rutjens, który na uniwersytecie w Amsterdamie prowadzi badania w zakresie zaufania i nieufności do nauki mówi, że taka nieufność, może mieć różne przyczyny. „Ludzie mają podstawową, psychologiczną potrzebę zrozumienia, przewidywania i wyjaśniania świata. To także potrzeba kontroli. Aby usunąć niepewność i strach.”
Dlatego trzymamy się pewnych przekonań politycznych lub religijnych. Gdy już stworzymy dla siebie pewien system przekonań do interpretacji świata, trudno jest nam zaakceptować nowe informacje, które nie są spójne z naszym systemem przekonań. Jednym ze sposobów rozwiązania tego problemu jest nieufność do nowych informacji.
Brak zaufania do nauki nie jest spowodowany brakiem edukacji
Nie jest prawdą, że brak zaufania do nauki spowodowany jest brakiem wiedzy, jak uważano dawniej. Ideą było jak najlepsze wyedukowanie ludzi i zapewnienie im więcej wiedzy na temat zagadnień naukowych. „Jednak większa wiedza nie zawsze jest rozwiązaniem, a czasem może nawet prowadzić do polaryzacji.” – mówi Rutjens – „Na przykład w Stanach Zjednoczonych najbardziej zagorzali sceptycy klimatyczni są często dobrze wykształceni. A ci, którzy są dobrze wykształceni, są przyzwyczajeni do krytycznego patrzenia i rozumowania. Uważają, że nauka jest z natury niepewna, że nigdy nie jest gotowa, a odpowiedzi nigdy nie są ostateczne”.
Jak na ironię więc, to co charakteryzuje naukę – czyli krytyczne podejście, postępowy wgląd – może również stanowić podstawę nieufności w nauce.
Rutjens sądzi, że nawoływanie w Holandii do zaufania może się udać, ponieważ na razie rząd jasno komunikuje, w jaki sposób określane są pewne wskazania lub dlaczego się one zmieniają. Jak na przykład, dlaczego szkoły nie były początkowo zamykane, a następnie zamknięte z powodu presji społecznej. Jeśli polityka rządu, która częściowo opiera się na radach RIVM, okaże się właściwa, istnieje duża szansa, że zaufanie do nauki wzrośnie.
Zaufanie do nauki to trzy różne przedmioty zaufania
Pojęcie „zaufanie do nauki” nie jest terminem jednolitym. Składa się z zaufania do metody naukowej, do naukowców jako ludzi i konkretnej instytucji naukowej. „To trzy bardzo różne przedmioty zaufania” – jak zauważa socjolog Jaron Harambam.
W tym sensie, zarówno władze w Holandii, jak i RIVM posiadają obecnie zaufanie. Większość ludzi podąża za nimi, gdyż mówią co powinno się robić.
Pewne konkretne formy sceptycyzmu pojawiają się jednak w społecznościach, w mediach społecznościowych i innych platformach. Istnieje duża nieufność do metod RIVM. Ludzie chcą wiedzieć: jakie modele są tworzone? kiedy ktoś zaliczany jest do osób zmarłych na koronawirusa? co mówią liczby skażeń, jeśli nie ma spójnych testów? A także: jakie rozważania polityczne są podejmowane, gdy wiedza naukowa przekształca się w politykę?
Sprzeczność: „my” – „oni” nie jest wyraźna i stała
„My” możemy zmienić w „oni” w dowolnym momencie w czasie pandemii. Jesteśmy zarówno ofiarami jak i sprawcami, niewinnymi i niebezpiecznymi. Nie bez powodu używamy terminu: „podejrzany” wobec osób, które nie zostały jeszcze przetestowane na koronawirusa, ale mogą go mieć. Kiedy spacerujemy – co na szczęście jest jeszcze możliwe – lub patrzymy na puste półki w supermarkecie, obawiamy się nieświadomie, że jesteśmy nosicielem, niebezpieczeństwem od wewnątrz.
Brak zaufania jest jak brak oddechu
Budowanie przejrzystości sytuacji i dostarczanie wyjaśnień są kluczowe dla uzyskania społecznego zaufania. I przede wszystkim utrzymania tego zaufania – twierdzi Pauline Voortman, która uzyskała doktorat na temat zaufania w ramach organizacji. „Gdy eksperci są bezsilni i od czasu do czasu twierdzą, że czegoś nie wiedzą lub że ich wiedza specjalistyczna nie obejmuje czegoś, budzi to zaufanie” – mówi.
Wiąże sie z tym pewna delikatna kwestia. Jesteśmy bardziej podatni na zranienie, gdy już okazaliśmy zaufanie.
Zaufanie posiłkuje się zaufaniem. Jednak przekonania, które mieliśmy wcześniej, również odgrywają rolę w budowaniu zaufania. Podobnie jak emocje, niepewność, strach czy inne stany naszego umysłu. I tak długo, jak wszystko idzie dobrze, niemal tego nie zauważamy. Ponieważ zaufanie, mówi Voortman, „jest jak czyste powietrze: nie martwimy się nim, dopóki nie zaczniemy wyczuwać w powietrzu jego braku i zacznie nam się robić duszno” – krótko mówiąc, gdy go już nie ma.
Wirus sprawia, że pacjenci dosłownie się duszą, ale pandemia może również dusić tych, którzy nie są zarażeni. Ponieważ dochodzimy do muru, ponieważ martwimy się o bezbronne osoby, które kochamy. Ponieważ boimy się kryzysu społecznego, kulturalnego i ekonomicznego. Albo dlatego, że zastanawiamy się, czy możemy zaufać władzom. Nie tyle nauce – gdyż ta sama się udoskonali i oczyści – co władzom. Władzom, które muszą nas przez to przeprowadzić, gabinetowi i jego specjalistom. W tych trudnych czasach, gdy wielu spośród nas ufa wszystkim innym, tylko nie sobie.
Marzenna Donajski / Donajska
Fotografia: ABC News