„Dzięki tej decyzji Węgry wracają do średniowiecza”
Dziś, 19 maja, węgierski parlament uchwalił haniebną ustawę zbiorczą, której artykuł 33 uniemożliwia prawne uzgodnienie płci.
W poniedziałek, 30 marca, węgierski parlament zagłosował za przyznaniem premierowi Viktorowi Orbánowi prawa ustanowienia dekretu – pod pretekstem walki z koronawirusem. Jednakże nowe prawo ma obowiązywać przez czas nieokreślony.
Dzień później – nota bene w Międzynarodowy Dzień Widoczności Osób Transpłciowych – rząd węgierski wprowadził projekt ustawy, który uniemożliwia oficjalne uznanie tożsamości osób transpłciowych i interseksualnych. Właśnie dzisiaj ustawa ta została uchwalona.
Prawo stanowić będzie, iż tylko i wyłącznie płeć przypisana przy urodzeniu jest wpisywana do rejestru urodzeń. I nie ma możliwości jej później zmienić. W rezultacie węgierskie osoby transpłciowe i interseksualne przez całe życie nie będą mogły skorygować swojej płci i nazwiska w oficjalnych dokumentach.
Tymczasem w Europie, każdy powinien być sobą – bez względu na to, czy urodził się jako osoba transpłciowa, interseksualna czy cis. Nowe węgierskie prawo może powodować poważne problemy z uzyskaniem opieki lub podróży do innego kraju. Ponadto rząd węgierski po raz kolejny pokazał, że że każdy musi dopasować się do konkretnych etykietek. Inaczej zostaje wykluczony. To jest niedopuszczalne – stwierdzają europosłowie, jak na przykład Kim van Sparrentak.
Również Amnesty International zdecydowanie odrzuca nowe przepisy. „Dzięki tej decyzji Węgry wracają do średniowiecza. Prawa osób transpłciowych i interseksualnych są deptane. Nie tylko są teraz narażeni na dodatkową dyskryminację, ale zwiększa ono istniejącą już na Węgrzech nietolerancję i wrogie nastawienie do społeczności LGBTQ”- powiedział rzecznik.
Marzenna Donajski / Donajska